Z dziką rozkoszą rekomenduję wam tę książkę, ukazującą mechanizmy okradania nas przez biurokratów. Skala kłamstwa oraz drenażu naszych kieszeni jest aż niewierygodna. Ktoś w końcu musiał to opisać, a każdy powinien przeczytać.

Więcej, się dowiecie z opublikowanej niżej rozmowy jaką przeprowadziłem z Leszkiem w Studio Nowego Ekranu.

Ale najpierw, celem wprowadzenia, oddam głos samemu autorowi (fragm. I rozdziału):

Z ostatnich badań Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że przeciętna pensja w Polsce wynosi już prawie 3500 zł brutto. Kowalski, który taką kwotę zarabia, na konto dostanie tylko 2505,34 zł. Co się dzieje z resztą? 9,76% pensji (341,60 zł) pracodawca odprowadza do ZUS-u na obowiązkową składkę emerytalną. 1,5% pensji (52,50 zł) idzie na obowiązkową składkę rentową, a 2,45% (85,75 zł) na obowiązkową składkę chorobową. Do tego składka na ubezpieczenie zdrowotne (9% pensji) kosztuje 271,81 zł. Do tego rzecz jasna podatek: 477,29 zł. Tak więc już w dzień otrzymania pensji, Kowalski zostaje obrabowany na prawie 1000 zł, czyli w tym przypadku z więcej niż jednej czwartej wynagrodzenia. Przyjmijmy, że taką samą średnią krajową zarabia również Kowalska. Także w jej imieniu pracodawca odprowadza składki i podatki w tej samej wysokości. Tak więc małżeństwo Kowalskich w dniu otrzymania wypłat zostaje obrabowane na prawie 2000 zł. To jednak dopiero początek.


Kowalscy – jak większość polskich rodzin – zaraz po otrzymaniu pensji regulują rachunki i opłaty. Rachunek za prąd średnio wynosi 180 zł brutto. W tym niecałe 40 złotych to opłata za prąd. Do tego dochodzą: opłata tranzytowa, opłata manipulacyjna, opłata handlowa, opłata za przesył, ewentualnie kilka jeszcze innych opłat (w zależności od tego gdzie Kowalscy mieszkają). Oczywiście i do prądu i do opłat doliczany jest podatek VAT i akcyza. Mamy więc swoiste kuriozum: płacimy podatek od podatku. Tak więc w rachunku opiewającym na 180 złotych, wartość energii elektrycznej to mniej niż 40 złotych, reszta to opłaty, podatki, akcyza, podatek od opłat i podatek od podatku. Na rachunku wynoszącym więc 180 złotych małżeństwo Kowalskich zostaje obrabowane na około 140 złotych, a trzeba brać pod uwagę, że ceny prądu są horrendalnie wysokie, bo ustala je państwo.
Podobnie zresztą rzecz się ma z innymi rachunkami: za gaz, za wodę i za ogrzewanie. Jeśli przyjmiemy, że łącznie z rachunkiem za prąd średnio wynoszą one 500 złotych miesięcznie (latem mniej, zimą więcej z powodu ogrzewania), a w każdym rzeczywista wartość towaru to ledwie jedna siódma kwoty rachunku, wyliczamy, że państwo okrada Kowalskiego na 430 złotych.(...) Tym samym w ciągu miesiąca, w formie podatków i składek odbiera mu 80% jego dochodów.

https://www.youtube.com/watch?v=cVAQFJbOlR8

Leszek Szymowski

Imperium marnotrastwa. Gdzie znikają nasze pieniądze

Wydawnictwo Penelopa

144 strony, oprawa miękka, rok wydania: 2011

Książkę można kupić poprzez Internet 

http://capitalbook.pl/pl/482-imperium-marnotrawstwa-leszek-szymowski-.html 

lub zamawiając u dystrybutora: tel. 796 207 936, sklep@capitalbook.pl.

Ps. Moim zdaniem będzie to jeden z tych przemilczanych przez mainstream bestsellerów. Rzecz czyta się w jeden dzień, a myśli  nad tym przez wieczność.  Tym bardziej cieszy mnie fakt, że jego Autor, a wcześniej autor książki "Zamach w Smoleńsku" od 1 listopada br. jest członkiem Redakcji NE. Że co? Że jestem stronniczy? Absolutnie, Leszek Szymowski i mnie rozjaśnił umysł w kilku sprawach. Przeczytajcie, a przekonacie się co jest grane.