30-lecie Stanu Wojennego. 12.12 g.20.00 Przemarsz z Pl. Konstytucji – organizujemy się

@Autor

Ech wy Warszawiacy. Skąd u Was Takie zamiłowanie do tych marszów: do pokazywania ilu was jest i ile macie jednakowych czapeczek. Te kolory, te sztandary - jakie to piękne i wzruszające.

Pokażcie, że pod tymi czapeczkami macie jeszcze głowy. Głowy pełne pomysłów na lepszą Polskę. Macie je?....

Dałem jedynkę, nie pójdę, to droga do nikąd.

Komentarz usunięty administracyjnie

@nikander

Ja się aż z Małopolski wybiorę.

Od czegoś trzeba zacząć. Jakoś trzeba pokazać Polakom, że jest alternatywa rosnąca w siłę. Tak, żeby uwierzyli. Media będą przekłamywać, owszem, ale każda nawrócona głowa to nasz zysk. A im nas więcej i im częściej tam będziemy, tym większe szanse na przekonanie następnych osób.

A ostatecznie takie zgromadzenia mogą mieć nawet moc zmiany władzy (personalnej), co historia już niejednokrotnie pokazała.

@Delpen

Jeśli tym ludziom nie powie się czego od przyszłości (a nie przeszłości) chcemy, to nie ma to najmniejszego sensu. Najpierw myśl powinna poprzedzać czyn. Tego brak. Robota programowa leży odłogiem.

@nikander

Czy istnieje jakaś platforma do dialogu między poszczególnymi ugrupowaniami lub odłamami nacjonalistycznymi? Powiem szczerze, że nie jestem zbyt aktywny ze względu na brak czasu, stąd mogłem takie coś przeoczyć.

@Delpen

Niestety, ale takiej platformy, gdzie ucierałaby się "nowa Polska" nie ma. Mam pretensję do NE, że nic nie wyszło z tego zapowiadanego think-tanku. Na prawicy nie ma żadnej uzgodnionej myśli politycznej. Są jedynie ambicje.

@wyborca

To tylko robocza nazwa.

@nikander

"Jeśli tym ludziom nie powie się czego od przyszłości (a nie przeszłości) chcemy, to nie ma to najmniejszego sensu".

Nic bardziej błędnego. Ciekawe co byś zrobił gdyby ktoś ci ukradł portfel, nie oddał a potem powiedział "nie rozmawiajmy o przeszłości".

Na dziś jest tak, że złodzieje są bezkarni bosą właśnie takie głosy jak twój.

@Delpen&nikander

Jest taka platforma - koordynuje jej prace Tomek Urbaś. Wkrótce zaś rusza nowy projekt NE Wirtualny Parlament - będziemy tam wykuwać NOWĄ POLSKĘ.

@carcajou

"wykuwać NOWĄ POLSKĘ."

a nie rozkuwać ? - bo jest skuta niewolniczym prawem, kłamstwem i głupotą.

Wolność nie gwarantuje mądrości.

Na początek...

Na poczatek proponuje nie tytułować "gen." Jaruzelskiego generałem.

Z czyjego nadania dostawał awanse ?.

Jego "kariera" w Informacji Wojskowej i służba w ludowym wojsku jednoznacznie mówi komu służył !.

Dla mnie zawsze będzie tylko W. Jaruzelskim...

@carcajou, nikander, Delpen

Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

Z pewnością istnieją wstrząsające polską sceną polityczną pomysły. Przełomowe, oczywiste dla opinii publicznej, bardzo bolesne dla systemu. Wymagające na razie niepublicznej pracy organizacyjnej.

@Okowita

Dla mnie ważniejszym jest łapać za rękę tych, którzy okradają nas teraz. Ja za największego skur_iela uważam Balcerowicza z jego hiperinflacją. Okradł każdego i to do gołej skóry. Natomiast Wałęsa to chłopek, który dał się kupić zachodnim służbom za psie pieniądze.

@carcajou

Jeśli wiem o tym Wirtualnym Parlamencie tyle co wiem (a wątpię czy ktoś wie coś więcej) to będzie to kolejna piękna katastrofa jak prawybory.net. To ma się kończyć "czytaniem projektów ustaw ze zrozumieniem". Czyich ustaw i komu służących?

@Delpen

> Jakoś trzeba pokazać Polakom, że jest alternatywa rosnąca w siłę

A jest?

Bez jaj.

Ja nie jestem aż tak krytyczny, jak "nikander". Oni nie powinni mieć spokoju - do końca swych dni. Ale mówienie przy tej okazji o jakiejś alternatywie, to trochę żałosne. Gdyby po jednej stronie ulicy demonstrowała tuskowa mafia, a po drugiej wy - to byłaby alternatywa. A tak jest tylko zadyma na marginesie realnego życia.

@Tomasz Urbaś

Tę "niepubliczna prace organiczną" zaczynam robić: pod prąd i pod włos. http://nikander.nowyekran.pl/post/42396,filary-panstwowosci-naszej-2-z11

@Jerzy Wawro

Zgadzam się. Na starcie z "tuskolandią" to mógłbym się tłuc pociągiem do Warszawy te 14 godzin tam i z powrotem. To miałoby jakiś sens.

@Jerzy Wawro

Nie zgodzę się.

Celem PO jest właśnie uziemienie obywateli i ugłaskanie ich, aby byli spokojni i zadowoleni, nawet jeśli są powody do rozpaczy.

Natomiast jest masa ludzi, którzy mają prawidłowe poglądy, lecz są nieaktywni politycznie. Takie demonstracje i udział w nich to pierwszy krok w długiej drodze do zwycięstwa. Jest to alternatywa dla bierności, którą Polacy tak uwielbiają. Dlatego powinny być jak najczęściej organizowane takie marsze i każdy uczestnik powinien próbować przyciągnąć jak największą ilość swoich znajomych, rodziny, itd.

@nikander

Jeszcze raz powtórzę.

Celem tuskolandu jest stworzenie iluzji dobrobytu. W tej iluzji nie ma powodu dla demonstrowania swoich poglądów, w końcu wszyscy się kochamy i jest cudownie. Oni są na tronie, nie muszą nic robić. To my musimy pokazywać Polsce siebie i walczyć o lepszą Polskę. Oni już żyją w Polsce wymarzonej.

@nikander

Zgłoś się do Budzyka - już to ci raz pisałem, nie?

@Jerzy Wawro

Jaka zadyma - pokojowa manifestacja. Kiedyś ci pisałem, że choćbyś wymyślił perpetuum mobile (czy spał na gazie łupkowym) to jeśli nie ma za tym ludzi to nie ma nic. Piszę to z premedytacją zważywszy twoją niechęć do projektów wykonalnych, a tych które będą mrzonką ze względu na brak poparcia ze strony ludzi. NE stara się ogniskować rozproszone środowiska na takich eventach jak ten czy budując Wirtualny Parlament, a są jeszcze następne projekty.

Uwaga powyższa też do nikandera.

@carcajou

Jestem po kontakcie z Budzykiem. Tyle co wiem to pozwala mi to na wyrobienie opinii. To poroniony pomysł: bez celu, bez metody.

Co do tej "pokojowej zadymy": politykę można robić przez cele lub przez decybele. Wole to pierwsze rozwiązanie.

@nikander

"Co do tej "pokojowej zadymy": politykę można robić przez cele lub przez decybele. "

Albo przez medialną tubę propagandową, z którą konwencjonalnymi sposobami nie wygrasz. Oczywiście, masz rację. Też bym wolał w ten sposób działać. Do tego scena polityczna musi być jednak zdrowa, a przynajmniej zdrowsza niż jest u nas.

@nikander

Nie znam założeń więc się nie wypowiadam - może wpadnę do NE i się temu przyjrzę bliżej. To są cele i dodatkowo decybele.

@Delpen

Zgadzam się. Tu nie obejdzie się bez "kryterium ulicznego". jednak trzeba go dobrze przygotować. Prosze sobie wyobrazić, ze podchodzi ro któregoś z demonstrantów jakiś redaktor z tuskolandu i pyta się o jaka Polskę demonstrują? Kompromitacja mogłaby być większa od tej z tym gościem od Palikota.

@nikander

Zgadza się. Też wielokrotnie zwracałem na to uwagę. Ale "Nowa Polska" już jest. Powoli się organizuje. Zapraszam do przeczytania postu Ruch Społeczny "Nowa Polska".

@carcajou

Jak będą cele poprę decybele.

@nikander

"Prosze sobie wyobrazić, ze podchodzi ro któregoś z demonstrantów jakiś redaktor z tuskolandu i pyta się o jaka Polskę demonstrują?"

Nie mogę, to jest poza moimi możliwościami ;]

W każdym razie zaczynamy się rozumieć. Osobiście jestem otwarty na propozycje.

@CzarnaLimuzyna

Chociażby w takich prostych działaniach, jak te.

R u c h S p o ł e c z n y

„N O W A P O L S K A”

42 - 200 Częstochowa ul. Pużaka 15/34 tel./fax 343622647, 510261787

rs-nowapolska@wp.pl

…………………………………………………………………………………………………..

Częstochowa, 14 listopada 2011 r.

Komisariat III Policji

w Częstochowie

42 – 200 Częstochowa

ul. Kiedrzyńska 98

W nawiązaniu do pisma z 25 lipca 2011 r. oraz jego fragmentu dotyczącego Pana Zenona Bajdasa zamieszkałego w pobliżu komisariatu przy ul. Kiedrzyńskiej 102/26, muszę z przykrością donieść, że nadal w podległej Panu jednostce funkcjonariusze albo nie dopełniają obowiązków, albo nadużywają uprawnień. W cytowanym już piśmie z 25 lipca 2011 r. podałem przykłady na obydwa naruszenia kk.

Pan Zenon Bajdas zgłosił się do komisariatu kilka miesięcy temu, prosząc o zainteresowanie oraz podjęcie działań w związku z postępowaniem 2 Ds. 173/08 Prokuratury Rejonowej Częstochowa – Północ w Częstochowie, w którym zamierzano przesłuchać jego córkę Beatę Barczyk – Parzęczewską, przebywającą na stałe w Anglii. Kiedy Zenon Bajdas zgłosił się do komisariatu, jego córka była w tym czasie w Polsce, o czym Pan Zenon poinformował funkcjonariusza. Ten zignorował jego zawiadomienie, co spowodowało, że ważna procesowo informacja nie została wykorzystana dla przeprowadzenia czynności śledczych nadzorowanych przez prokurator Beatę Klimczyk. Zenon Bajdas został o tym poinformowany przez Z-cę Prokuratora Rejonowego Częstochowa – Północ w Częstochowie Annę Kaczyńską.

Nie tylko Pan Zenon Bajdas nie zamierza finansować fuszerek, a tym bardziej działań szkodliwych społecznie funkcjonariuszy Komisariatu III Policji w Częstochowie. Ja również tak uważam.

Z poważaniem

Do wiadomości:

1. Komenda Miejska Policji w Częstochowie.

2. Prokuratura Rejonowa Częstochowa – Północ w Częstochowie.

organizatorzy

Jakże lubicie czcić tragedie narodowe. Ma nikander rację.

Kojarzy mi się całość z tym, co ostatnio p. Michalkiewicz napisał Kaczyńskiemu.

@Analityk

Ja już się pogubiłem. A to Polska w Potrzebie, a to Nowa Polska a wizji jak nie było tak nie ma. Zapraszam http://nikander.nowyekran.pl/post/42396,filary-panstwowosci-naszej-2-z11

@carcajou

Jestem gotowy do współpracy. Na miare moich mozliwości juz działam (załącznik).

R u c h S p o ł e c z n y

„N O W A P O L S K A”

42 - 200 Częstochowa ul. Pużaka 15/34 tel./fax 343622647, 510261787

rs-nowapolska@wp.pl

………………………………………………………………………………………………….. Częstochowa, 29 listopada 2011 r.

Prezes Sądu Okręgowego

w Częstochowie

42 – 200 Częstochowa

ul. Dąbrowskiego 23/35

sędzia Robert Grygiel

Uprzejmie proszę o osobiste zainteresowanie i spowodowanie, aby opieszałość w działaniach Sądu Okręgowego sprawie I Co 15/11 nie stała na przeszkodzie słusznym oczekiwaniom i uprawnieniom Pana Zenona Bajdasa. Ten stary i bardzo schorowany człowiek w wyniku nieuczciwości osób prywatnych, dawnego Jurajskiego Banku Spółdzielczego w Niegowie przejętego przez Krakowski Bank Spółdzielczy oraz częstochowskiej Prokuratury Rejonowej Częstochowa – Północ w Częstochowie bardzo cierpi. Przypomnę tylko, że 28 października Sąd Okręgowy w Częstochowie wydał korzystne dla Zenona Bajdasa postanowienie w sprawie VI Cz 1000/10, 13 stycznia 2011 r. zostało skierowane pismo ponaglające do Pana jako odpowiedzialnego za funkcjonowanie Sądu, w piśmie z 24 stycznia 2011 r. została udzielona odpowiedź przez Wiceprezes Sądu Okręgowego w Częstochowie sędzię Henrykę Szwyngel, 21 lutego 2011 r. wezwano Zenona Bajdasa do usunięcia braków formalnych w sprawie I Co 15/11, a postanowieniem z 23 marca 2011 r. ustanowiono dla niego radcę prawnego. Od tego momentu nic istotnego się nie dzieje. Można by tę całą sytuację potraktować jak przewlekłość i wystąpić ze stosownym wnioskiem do Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

Druga sprawa, w której nie dzieje się dobrze to zajęcie komornicze KM 1729/09 prowadzone przez Komornika Sądowego przy Sądzie Rejonowym w Częstochowie Gabrielę Wiśniewską. Pomimo złożenia skargi 28 września 2011 r. na jej czynności, której nadano w Sądzie Rejonowym w Częstochowie sygn. akt XV Co 10094/11 i jej jeszcze nie rozstrzygnięto, prowadzone jest postępowanie egzekucyjne. Załączam zawiadomienie o zajęciu świadczenia emerytalnego.

Proszę wyjaśnić, dlaczego działania przeciwko temu biednemu człowiekowi są prowadzone z pełną determinacją i konsekwencją, a na jego rzecz zaniedbywane, marginalizowane, a wręcz blokowane. Przypomina to również działania wobec mnie, kiedy w sposób chamski i bezczelny mnie oskarżano i skazywano, a działania, których się domagałem w mojej obronie, torpedowane. Przypomnę również, kiedy orzekając w sprawie IV 2172/09 odmówił Pan przyznania czworgu moich dzieci należnego zasiłku rodzinnego za dwa lata. Ile w tym czasie przyznano nienależnych rent i emerytur pospolitym złodziejom i oszustom, a wśród nich funkcjonariuszom partyjnym i dawnej bezpieki?

Proszę zająć się sprawami Pana Zenona Bajdasa w sposób należny jako człowiekowi z uwagi na jego wiek, zdrowie, ciężką pracę, jaką wykonywał dla Polski i patriotyzm.

Z poważaniem

PREZES

mgr inż. Andrzej Dziąba

@carcajou

Potrzeba realności, a nie wirtualności. Drobnymi krokami można też coś zdziałać. Załącznik.

R u c h S p o ł e c z n y

„N O W A P O L S K A”

42 - 200 Częstochowa ul. Pużaka 15/34 tel./fax 343622647, 510261787

rs-nowapolska@wp.pl

………………………………………………………………………………………………….. Częstochowa, 23 listopada 2011 r.

Ministerstwo Kultury

i Dziedzictwa Narodowego

00 – 071 Warszawa

ul. Krakowskie Przedmieście 15/17

Minister Bogdan Zdrojewski

W związku z kolejnym pismem z 14 listopada 2011 r. (dotyczy: BAK/469/11) otrzymanym z Departamentu Narodowych Instytucji Kultury, podpisanym przez Dyrektora dr Zenona Butkiewicza, będącym przejawem niekompetencji i arogancji władzy, załączam dwa wcześniejsze pisma skierowane do Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska z 27 września 2011 r. oraz byłego już Ministra Sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego z 31 października 2011 r.. Obydwa teksty ukazały się na łamach Nowego Ekranu. Może to przypadek, a może nie, ale zarówno Jolanta Fedak i Krzysztof Kwiatkowski nie pełnią już funkcji ministerialnych.

Noszę się z zamiarem napisania również listu do Pana w zdecydowanie szerszym kontekście niż dotyczącym korespondencji z dr Zenonem Butkiewiczem i opublikowanie go nie tylko na Nowym Ekranie.

Z poważaniem

Do wiadomości:

1. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.

@Jerzy Wawro

Potrzebna jest akcja i formacja. Jak do tej pory akcja dominuje nad formacją. Ja działam bardziej formacyjnie (załącznik).

R u c h S p o ł e c z n y

„N O W A P O L S K A”

42 - 200 Częstochowa ul. Pużaka 15/34 tel./fax 343622647, 510261787

rs-nowapolska@wp.pl

………………………………………………………………………………………………….. Częstochowa, 29 listopada 2011 r.

Minister Sprawiedliwości

dr Jarosław Gowin

00 – 950 Warszawa

Al. Ujazdowskie 11

Gratuluję Panu wyboru na stanowisko Ministra Sprawiedliwości. Mam nadzieję, że nie pozostanie to bez wpływu na potrzebę zmian w szeroko pojętym systemie prawnym w Polsce a wyznawany przez Pana system wartości stanie się ich fundamentem.

W nawiązaniu do pisma skierowanego 31 października 2011 r. do Pana poprzednika oraz udzielonej mi odpowiedzi z 22 listopada 2011 r. podpisanej z upoważnienia Dyrektora Biura Ministra przez Głównego Specjalistę w Biurze Ministra mgr Zofię Woźniak – Wasilewską (sygn. BM-III-R-051-4087/11/2) uprzejmie informuję, że brak zrozumienia przez w/w osobę istoty rzeczy wynika z błędnego zakwalifikowania przedstawionych przeze mnie problemów. Ja nie tylko w cytowanym piśmie z 31 października 2011 r. skierowanym do Krzysztofa Kwiatkowskiego przedstawiałem problemy, z jakimi się wielokrotnie stykałem w trakcie moich licznych kontaktów z wymiarem sprawiedliwości, a szerzej systemem prawnym w Polsce, nie jako sytuacje precedensowe, lecz proceder. To zupełnie inna jakość zjawiska społecznego jakże odmienna od drobnych błędów, nieprawidłowości czy nadużyć. Odpowiedź mgr Zofii Woźniak – Wasilewskiej nie tylko, że mnie nie satysfakcjonuje, ale nie odpowiada podstawowym normom konstytucyjnym, kodeksowym i społecznym.

Jestem od 1995 r. obiektem bezprecedensowego ataku w pełnym zakresie podmiotowym i przedmiotowym ze strony organów ścigania i sądów. Najpierw z udziałem komornika sądowego w Częstochowie Jerzego Zająca i wrogich instytucji zniszczono podstawy mojej pierwszej działalności gospodarczej. Posłużono się konfidentami, używano sfałszowanych dokumentów, posługiwano się fałszywymi zeznaniami, pomawiano mnie i na tej podstawie wielokrotnie oskarżano i skazywano. Celem tej krucjaty było zniszczenie mnie cywilnie jako osoby publicznej. Opisałem te praktyki w setkach różnych pism procesowych i urzędowych, a w trzech bardzo obszernie. Posłużą mi jako dowody w sprawie, którą wniosę do Sądu Najwyższego, a później zapewne do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, gdyż w Polsce nie można liczyć na uczciwe procesy i obiektywne wyroki, gdyż prawo i sprawiedliwość znajdują się w dramatycznym konflikcie. Przede mną powiedział to w szerszym kontekście Mahatma Gandhi o kraju, w którym żył. W 2004 r. rozpoczęto niszczenie mnie jako członka podstawowej komórki społecznej, jaką powinna być otaczana przez Państwo rodzina. Z udziałem funkcjonariuszy publicznych częstochowskich sądów, prokuratury, policji fabrykowano przeciwko mnie „dowody winy”, aby pozbawić możliwości życia w rodzinie, podnosząc rękę na to, co jest święte. W wyniku sądowych manipulacji zawieszono moje prawa jako ojca, uniemożliwiając normalny kontakt z nieletnim jeszcze synem. To zbrodnia, która nie pozostanie bezkarna („Kto zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg”).

Wysiłki mgr Zofii Woźniak – Wasilewskiej, aby wytłumaczyć i uzasadnić to, czego obiektywnie i uczciwie nie da się obronić z uwagi na jawne bezprawie i niesprawiedliwość, proszę skonfrontować z tym, co napisałem i zamieściłem na łamach Nowego Ekranu p.t. „Zorganizowane grupy przestępcze” (1), zapowiadając cykl artykułów n.t. patologii w życiu publicznym III RP z udziałem również szeroko pojętej palestry. Czas z tym skończyć Panie Ministrze! Tak by na pewno powiedział niejeden uczciwy filozof z Sokratesem na czele. Ministerstwo Sprawiedliwości zamiast pracować nad humanistycznym wizerunkiem systemu prawnego w Polsce pozwala i bierze udział w niszczeniu jednostek, rodzin i większych społeczności z całym Narodem włącznie. Ktoś natomiast gorliwie szuka na mnie „haków”, kierując zawiadomienie do Sądu Rejonowego w Jędrzejowie o ponownym skazaniu. Załączam kserokopię wezwania z 18 listopada 2011 r. na posiedzenie Sądu Rejonowego w Jędrzejowie w sprawie II Ko 1613/11 na dzień 19 grudnia 2011 r. o godz. 14 25 w sali nr VI. O tym napiszę obszernie w odcinku p.t. „Zorganizowane grupy przestępcze” (2), powiadomię Ministerstwo Sprawiedliwości i opublikuję nie tylko na NE. Proszę o podanie personaliów tej nadgorliwej osoby.

Możliwość wniesienia kasacji za pośrednictwem Prokuratora Generalnego i Rzecznika Praw Obywatelskich to tylko formalne możliwości, które obiektywnie okazują się często nie do pokonania z uwagi na to, że te instytucje są elementami patologicznego systemu prawnego w Polsce. Przykład niemożności skazania zabójców Grzegorza Przemyka i skierowanie wniosku do Trybunału w Strasburgu są tego najlepszym potwierdzeniem. Prokuratorscy i sądowi oprawcy nie tylko z Częstochowy prześladują, niszczą i mordują używając wyrafinowanych i subtelnych metod, za co poniosą nie tylko moralną odpowiedzialność.

Proszę o wyznaczenie w trybie pilnym możliwości spotkania z Panem Ministrem.

Rozpoczął się Adwent. Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan domu przyjdzie.

Z poważaniem

P R E Z E S

mgr inż. Andrzej Dziąba

"Przerost akcji nad formacją".

Drugi już z kolei marsz jakkolwiek uzasadniony i potrzebny jest jednak przejawem dominacji akcji nad formacją. "Akcja" to właśnie takie marsze i demonstracje, a "formacja" to codzienna praca nad realizacją założeń programowych. Póki co nie znalazłem wśród licznych tekstów i inicjatyw poważnych założeń programowych, które byłyby już realizowane. Dlatego realizuję własne w ramach projektu Ruch Społeczny "Nowa Polska". Pozdrawiam.

autor

Grudzień to będzie cholernie gorący czas, jak znam realia.

Rządy sporządzają właśnie projekty budżetu, bilanse, straty zyski - wyjdzie jak na dłoni, gdzie są deficyty i jakie horrendum się szykuje.

Te zmiany rządów Włoch, Grecji, to nie przypadek. Dodatkowo w Hiszpanii do władzy doszła nowa ekipa.

To na pewno nie przypadek, że proamerykański od zawsze Radzio (ustami eurosceptycznej Europy - Wlk. Brytanii) wzywa Angelę do wzięcia steru w męską dłoń. Przecież jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia, by Wlk Brytania i Polska się zbliżyły do Niemiec.

Jak znam życie, to takie relacje (facet Polak - babka Niemra) raczej rzadko kiedy kończą się szczęśliwym happy-endem (raczej na odwrót - o tak, owszem, takie romanse wchodziły w grę), ale trzeba próbować. Trzeba namawiać Angelę do zaangażowania się w ten związek, nawet jeśli na razie nie iskrzy.

W szeroko pojętym interesie Polski jest, by Niemcy tę odpowiedzialność za euroland wzięły na swe ramiona, bo inaczej można już teraz szukać biur turystycznych, które tanio załatwiają wizy na antypodach... Serio.

Tylko "dieńki" z Łaby i Renu mogą w krótkoterminowej perspektywie uratować Europę.

Łazarz pisze, że chciałby upadku UE.

Ja też, ale jeszcze nie teraz. Teraz w szeroko pojętym interesie Polski jest, by Niemcy się zaangażowały w ten związek z eurosceptyczną Wielką Brytanią i Polska.

Te kwestie będą się rozgrywać na arenie międzynarodowej w pierwszych dniach grudnia, jak znam życie, i to będzie siłą rzeczy rzutować na atmosferę Marszu Grudniowego.

@nikander

Odradzanie, demotywowanie do udziału w tej manifestacji może się spodobać Tuskowi i Komorowskiemu.

Ja uważam, że każdy, kto może, powinien tam być.

Rozumiem jednak Pańskie stanowisko, że jeśli manifestować, to ‘po coś’.

Na stronie organizatora czytam:

„Domagamy się niezwłocznego ukarania członków junty milicyjno - wojskowej WRON. Brak elementarnej sprawiedliwości demoralizuje całość życia publicznego. Widzimy w tym kontekście potrzebę głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości, poddania go społecznej kontroli i oczyszczenia z komunistycznej tradycji.

Kierujemy apel do Sejmu, Senatu i Prezydenta o uchwalenie ustaw o:

- dekomunizacji Polski

- zwiększenie pomocy dla Instytutu Pamięci Narodowej

- uznaniu praw kombatantów walki o niepodległość z lat 1944-90

- przygotowania projektów zmian dotyczących sądownictwa”

Jeśli mnie czegoś brakuje, to po słowach „domagamy się” powinien znaleźć się ‘załącznik’ dla prokuratora z nazwiskami ludzi, których zgłaszamy do ukarania.

Zamiast słów: „Kierujemy apel do Sejmu, Senatu i Prezydenta o uchwalenie ustaw o: /…/”, wolałabym widzieć załączone projekty tych ustaw i obywatelskie żądanie ich wprowadzenia.

Po Wałęsowskim stanowisku wobec winnych 1970r., żeby nie bawić się już w rozliczanie … taki „apel” organizatorów, przypomina mi apelowanie do Laty, żeby zrezygnował ze stanowiska.

Apelować do tych ludzi, którzy musieliby uchwalać ustawę, która ich zmiecie ze stołków i pozbawi wpływu?

Ja jestem naiwna, jednak taki apel to chyba szczyt naiwności.

W tym kontekście, który opisuję, jak rozumiem i Pan wziąłby udział, prawda?

@Analityk

Pogadaj z Urbasiem - ja nie widzę powodu czemu wasza organizacja nie miałaby wejść do rozmów.

@carcajou

Jestem otwarty na wszelkie inicjatywy i nie interesują mnie żadne stanowiska.

@InaMina

Jednak jestem za polską przytomną. To co mam w życiorysie predysponowałoby mnie do ubieganie się o papiery kombatanta. Jednak uznaję, że trzeba za rękę łapać złodziei okradających nas tu i teraz.

Czasem tracę orientację i nie jestem pewien czy niektórych "złotoustych łajdaków" z tamtego okresu nie powinno się dłużej przytrzymać we Wronkach.

O tamtych latach trzeba wiedzieć i wyciągać z nich wnioski. Tyle i aż tyle.

@nikander

Czy to, co zaproponowałam, nie mieści się w Pańskich słowach: "O tamtych latach trzeba wiedzieć i wyciągać z nich wnioski. Tyle i aż tyle" ?

@InaMina

Tak, jak najbardziej. Ku przestrodze ale także ku przyszłości.

@nikander

Apelujmy zatem do organizatorów o uzupełnienia :), mają jeszcze 11 dni ;)

Moja propozycja nazwy akcji - skoro ww. jest nazwą roboczą

Grafik mógłby z tego zrobić znaczek okrągły i byśmy mieli coś co nas wyróżnia.

@carcajou

Połowa naszego społeczeństwa o komunie wie jedynie z podręczników. Tymczasem rzeczywistość skrzeczy. "Kto się patrzy do tyłu temu nie potrzebne są oczy" - przysłowie chińskie

@nikander

Żyjemy w komunie pośród homo sovieticus zmutowanych z homo niewiadomo - nie widzisz tego to żyjesz w Matrixie.

@carcajou

Widzę to, ale krew mnie zalewa, gdy staje się to jedynym WASZYM paliwem do działania kończącego się kolejna zadymą i niczym więcej. Co trwałego pozostało po Marszu Niepodległości? - NIC!.

Zatrzymanie Zygmunta Miernika!

Wczoraj podczas posiedzenia Sądu Rejonowego Katowice - Wschód został zatrzymany w sposób prowokacyjny przez Policję jeden z organizatorów marszu Zygmunt Miernik - Prezes Ogólnopolskiego Ruchu Obrony Bezrobotnych. Szczegóły przekażę w odrębnym poście.

@carcajou

Świetny pomysł.

PS. Może na czerwono wziąć także czwartą od końca literkę, co?

Albo na razie niech będzie tak, jak jest.

Za kilka lat można będzie rozszerzać zakres czerwieni... jak się napis utrwali w tej formie. Wtedy czerwona farba będzie zapewne tańsza, bo produkowana hurtem.

@nikander

Potrzebna jest akcja i formacja. Trzeba tylko zachować odpowiednie proporcje między jedną i drugą. Jezus trzydzieści lat przygotowywał się do publicznej działalności, a trzy lata działał. Wierzę, że z Marszu Niepodległości, Marszu z okazji 30-ej rocznicy ogłoszenia Stanu Wojennego i podobnych akcji, wyłoni się realany potencjał zdolny do zorganizowania i pokierowania autentycznym ruchem społecznym na rzecz zmian w Polsce.

@Analityk

Zgadzam się z tym biblijnym przesłaniem. Najpierw organizatorów marszu należałoby wysłać na pustynię, aby mieli trochę czasu na medytacje.

@Redakcja

To dobrze, że różne dobre inicjatywy znajdują realizację! Trzymam kciuki! Nie wiem czy byłem pierwszy, na pewno wpadłem na to niezależnie, nie wiem czy Redakcja wzięła nazwę ode mnie, ważne że myślenie idzie w słusznym kierunku! Ktoś w komentarzu zmodyfikował nieco pierwotną nazwę KOD na Komitet Obrony Demokracji i warto rozważyć tę nazwę, bo mam wrażenie że jest lepsza. Nie obrażę się jeśli zostanę dopisany do listy osób wspierających ;-)

KOD potrzebny od zaraz - tekst z 18 listopada:

http://wiktorinoc.blogspot.com/2011/11/kod-potrzebny-od-zaraz.html

@nikander - piszesz jak materialista, gdy najważniejszy jest duch, a ten się budzi

Czego ty wymagasz od ludzi, którzy rok temu dopiero się poznali - zrobiliśmy NE. NE daje miejsce na rozmowy, wspiera to co dobre, robi wiele nowatorskich rzeczy (fakt, prawybory były kulą w płot - przed czym przestrzegałem - ale nawet one po orzeczeniu PKW dużo nam wszystkim dały). Czego ty chcesz - byśmy siedli i opisywali plany przyszłych rajskich edenów, które władzy zwisają. Robimy TO CO JEST MOŻLIWE i nie jest to kanał. 12.12 mówimy że Naród pamięta i będzie pamiętać - to jest wojna o pamięć. Ci co demonstrują razem łatwiej zasiądą przy stole porozmawiać konkretnie - nie zdajesz sobie sprawy ze stopnia nieufności i atomizacji, że o oporze materii nie wspomnę i o tym, że wszystko kosztuje - bynajmniej nie pisze tu o swojej pracy "ku chwale", tak jak ją rozumiem.

@t-rex

3 litery bo chodzi o "NIE" (sprzeciw), a nie "UNIE"

@wiktorinoc

Ja postulowałem KOBiK pare miesięcy temu - Komitet Obrony Blogerów i Komentatorów.

@nikander

Wspólczesna pustynia (pustelnia) to umiejętność kontemplacji w każdych warunkach. Formacja duchowa, społeczna, czy jak kto woli obywatelska to podstawa skutecznego działania. W ramach różnorakich inicjatyw musimy odbudowywać zniszczone przez wrogie nam siły podstawy społeczeństwa obywatelskiego.

@nikander

Nie miej pretensji do NE bo wciąż prowadzimy dyskusje p rzyszłosci, ale musimy też aktywizować społeczeństwo i przypominać o datach ważnych.

I nie od razu Kraków zbudowano.

@kurjer

Czcić trzeba, pracowac organicznie też trzeba, działać u podstaw także trzeba - każdą okazje trzeba wykorzystywać. A projekt zmian? Wiele osób nad takimi projektami pracuje - tylko, że najpierw ludzie muszą usłyszec o nich by je czytac i sie do nich przyłaczyć.

@Analityk

Bez akcji nie masz formacji a bez formacji akcji. Co jest pierwsze, jajko czy kura?

Jajko - chociażby korokodyla.

@Łażący Łazarz

Proszę wybaczyć, ale dyskusji o przyszłości tu się nie prowadzi. Waszym błędem jest rezygnacja z formuły "otwartej" a promocja jakichś wyświechtanych ideologii. Ta "otwarta formuła" to ranking wizji i realizatorów. Tego tu nie ma i nie będzie jak zwykle na prawicy.

@wiktorinoc

Komitet Obrony Demonstrantów jest dla konkretnych ludzi z konkretnymi problemami. Ale nie przyzwyczajam sie do nazwy. Bo nie o nazwę tu chodzi ale formę działania. My działamy.

@Łażący Łazarz

Ale tak z czystej ciekawości: przypadkowa to koincydencja czy nie? ;-)

@Łażący Łazarz

Jakkolwiek jest w istocie, jesteśmy sobie potrzebni. Warunkiem skutecznego współdziałania jest pokora.

@Łażący Łazarz

Macie zainicjować powstanie stałego ruchu patriotycznego zanim scenę wyczyszczą ziobryści zbierając niczym odkurzacz wszystko co bardziej poprawne, prosystemowe do swojej stajni. Nawet tysiąc hucznych marszów zawsze z zamieszkami nie zmieni naszego położenia na lepsze, a raczej na coraz gorsze. Wystarczy że ktoś zginie.

Podpowiadałem jak to zrobić, ruch wielonurtowy, to się powinno i Nikanderowi spodobać w tej kwestii ścierania się poglądów w jednym ruchu mimo wszystko działającym RAZEM.

Zbierzcie tych ludzi do kupy, organizacje, partie, kongres i formuła choćby konfederacji, ale z jakimiś ramami, przedstawicielami, wyodrębnionymi nurtami w których się będziemy zbierać. Nic do przodu nie idziemy w sensie politycznym. Kompromitacja wyborcza może się zatem powtórzyć. Poza tym potrzebne jest zjednoczenie w razie wariantu ulicznego coraz bardziej bliskiego. PO nie zdmuchną wybory, ale ulica i zagranica, która zmieni poparcie na innych, kiedy zobaczą że ich pupile boją się powywieszania jak poprzednie targowice.

Rozczarowujecie mnie wszyscy od Szeremietiewa, Opary poczynając, a może brak mi już cierpliwości. Cóż, trudno mieć cierpliwość po dwóch dekadach III RP. To wszystko układa się tak jak Wy chcecie, po cóż my jesteśmy więc jeszcze potrzebni? Do odsłon i zamieszczania tekścików? Wy nos obśmiwujem w duchu, wy się panocki boicie autentycznego, masowego ruchu :) ale zadymy manif cieszą demiurgów NE. Tak się sterowało ciemnymi masami za PRL poczynając od 1956, przez 1968 po lata 80-te. Droga do kolejnego nieszczęścia.

http://lazacylazarz.nowyekran.pl/post/42201,ue-mroczne-widmo#comment_298421

NE nie pozwoli katolikom zorganizować się w klub, nurt dodając coś od siebie, trochę życzliwości dla katolików? Nie odpowiedziałeś mi tam. Przecież nie tak miało być. Jest okazja lepiej wykorzystać możliwości internetu i NE. Pozwólcie tworzyć bardziej oddolnie ruch patriotyczny od poszczególnych nurtów, ale trzeba je przedstawić na NE w odrębnych kategoriach podwieszonych na stronie głównej. Inaczej zginą w tej masie tekstów, szumu gówno wartego tak naprawdę.

Skoro tak lubisz ONR, MW, to dajże im kategorię "RUCH NARODOWY", a nam "RUCH KATOLICKI" itd innym. Zróbmy coś wreszcie. Jak to czyta jakiś Kurski (wszystko jedno który, już nieduża różnica), to pewnie tarza się ze śmiechu. Oni wystartują do wyborów z nadzieją na 10% urwanych z PiS, a my z nikłą nadzieją na zarejestrowanie komitetu.... po kolejnym odwołaniu rzecz jasna.

Zgromadzone znane osoby, siły organizacyjne są imponujące, ale musi z tego coś TRWALE KONSTRUKTYWNEGO wyniknąć poza samym wydzieraniem się pod jamą Jaruzelskiego, który wtedy nie będzie w swojej norze, albo włoży sobie zatyczki do uszu. Dlaczego nie możemy się zorganizować mając nawet know how, czyli wizję wiolonurtowej, patriotycznej konfederacji będącej jednocześnie stałym obywatelskim komitetem wyborczym bloku. Nie musi powstać na razie żadna nowa organizacja, partia, bo konfederacja, konwent jest luźniejszą klamrą.

Niemniej jest moda na kluby, tworzy je od lat Gazeta Polska, tworzą inni, ostatnio zaczęło się nawoływanie do tworzenia Klubów Solidarnej Polski. Kiedy będzie sieć NASZYCH klubów otwartych dla wszystkich patriotów bez tendencji korporacyjnych? To nie mogą być kluby tylko NE, nie idźmy tą drogą jak koledzy z KGP. To ma być klub w danej parafii gdzie niepispwcy i pisowcy zbratają się z resztą ludzi ciętych na PO, SLD, Palikotów, a nawet na ludowców Pawlaka, bo jest za co po dwóch już dekadach. Ludzie na dole mają w dupie podziały tych na górze palantów!

Kluby powinny mieć jednak docelowo status stowarzyszeń z osobowością prawną. To się przyda, będą mogły realnie działać w społecznościach. Słowem wszystko się ułoży tak czy inaczej, bo przecież nie jestem tu uparty że tak być musi i koniec.

Wiela byśmy mogli już mieć, ino trzeba zechcieć chcieć ;)

@Marek Kajdas

Zgadzam sie całkowicie z Pana wizją i oceną sytuacji, ale z uwagi na to, że nie ma się do czego i kogo przyłączyć, robię to, na co mnie stać. Pozdrawiam.

Komentarz usunięty administracyjnie

@wiktorinoc

Chyba przypadkowa, może podświadomie coś zadziałało.

Może wbrew pozorom całkiem podobnie myślimy ;-)

@Marek Kajdas

Ryszar Opara, a wcześniej Romuald Szeremietiew pisali o takim Ruchu.

Jest jszcze Stowarzyszenie Marsz Niepodległości.

Jak zwykle troche potrwa zanim różne aktywne grupy powołają jedno ciało.

@Antoni1

Właśnie, robimy co możemy i jak umiemy, ale jesteśmy tylko Redakcją.

@Łażący Łazarz

"Może wbrew pozorom całkiem podobnie myślimy ;-)"

Myślimy na pewno podobnie. Różnią nas imponderabilia. ;-)

@Antoni1

Jest jeden problem z tym kogo uznać za poważnego i wiarygodnego. Tłum jest zawsze tłumem. Czasem jednak tłum potrafi wskazać, jeśli jest w dobrych rekach. Jedyne rozwiązanie to "otwarta formuła".

@wiktorinoc

Oraz umiejętnosć rozpoznawania znaczenia słów ;-)

@krzew

Pod kandelabrem przy Marszałkowskiej.

@Łażący Łazarz

"Oraz umiejętnosć rozpoznawania znaczenia słów ;-)"

Tak, niewątpliwie. ;-) Oraz gestów. Zgadzam się, dzielą nas lata świetlne ;-))))

@Łażący Łazarz

Widzę że dotarło, to dobrze, sam zobaczysz po komentarzach że ludzie chcą ruchu, chcą się przyłączyć, ale do czego? Na siłę do pomysłów dwóch liderów, a jeżeli im to nie pasuje to co? Nico. Niech nas łączy patriotyzm w wielości nurtów, które trzeba użyć jako szyldów, to będą nasze armie, grupa armii, czy front armii.

Ziobro z miejsca dał koordynatorów regionalnych w okręgach wyborczych i tworzą kluby, a w istocie komitety wyborcze, bo nie wierzę żeby garnęły się do nich jakieś wielkie tłumy zwolenników z ludu. Nie mają ich. Biedota jest cięta na sytych samorządowców, parlamentarzystów, a co dopiero na euroosłów.

Solidarna Polska staje się konkretem, a my dalej matrixem mając tak potężne możliwości zebrania tego w całość. Oni nie mają portalu, ani takich zasobów ludzkich, kontaktu z tak zróżnicowanymi organizacjami, partiami, mediami. My mamy patriotów, oni tylko układ, aparatczyków na budżetowym żołdzie. Mamy nawet niezłego lidera jakim jest Romuald Szeremietiew, czy dla innych, młodszych, bardziej radykalnych także Tomasz Urbaś, czy nawet i Ty jako już celebrtya ;)

Zróbcie coś do Wigilii. Przed świętami ma ruszyć nasz wielonurtowy ruch. Jasne? :)

Polska nie da się kolorowym!

dziękuję Bogu za Zjednoczenie Polskich Patriotów :)))

@sosenkowski

Czy mam przez to rozumieć, że dojdzie do kolejnego bezsensownego mordobicia. Polsko - polskiego, jak zwykle.

GOTOWOŚĆ NA KOMUSZĄ KONTR-DEMONSTRACJĘ Z PROWOKATORAMI

....Demonstracja rozpocznie się w rocznicę ostatniego dnia wolności,

12 grudnia br. o godzinie 20.00 na osławionym Pl. Konstytucji w Warszawie.

Miasto Warszawa przyjęło zgłoszenie przemarszu i wzieło na siebie

zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom.......

----------------------------------------------------------------------

ŻEBY TYLKO TO SAMO MIASTO TAK JAK W ŚWIĘTO

NIEPODLEGŁOŚCI W OSTATNIEJ CHWILI NIE ZAAKCEPTOWAŁO

ZGŁOSZENIA KOMUNISTYCZNEGO KONTRMARSZU WSPOMAGANEGO

POLICYJNYMI PROWOKATORAMI I BANDYTAMI Z NIEMIEC.

TRZEBA BYĆ NA WSZYSTKO PRZYGOTOWANYM.

@carcajou

Dobre.

Warszawska Inwazja Niepodlegości

tak to się mogło nazywać.

Oby to nie był Ostatni dzień Wolności...

13 grudnia roku pamiętnego to nie był Ostatni Dzień Wolności, bo tej wolności nie było...

Łazarzu wiesz coś czego nawet "prorocy" nie widzą?

A kiedy będzie link do pay pal???

To ułatwiłoby zebranie pieniędzy?

tak samo możliwość wysłania smsa!

@carcajou

Powiedz komunie - ładne!!!!! ;-)

Warszawska Inwazja Niepodległości!!!! WIN

pozdrawiam

@ALEF STERN

To sie może tak nazywać

Podyskutujmy o tym ;-)

@ALEF STERN

WIN piękna nazwa :)

@Mariovan

:) ale czy Centrala zatwierdzi :)))

http://www.youtube.com/watch?v=mS5jTh7RkEE

@Łażący Łazarz

Cyklicznie co roku... ;-)

@ALEF STERN

Takie fajne, że zmieniłem

@carcajou

Gra Kryzys nie Brygada Kryzys

@Łażący Łazarz

Nie ważne kto gra - Centrala jest jedna !

@carcajou

Nazwa jest ok. Pamiętam ten dzień. Następnego pojawiły się czołgi na ulicach, żeby tę wolność stłumić. Ostatni dzień, gdy istniała 10 miilonowa pierwsza Solidarność, wychodziły gazety piszące prawdę. Pod pewnymi względami wtedy było tej wolności więcej niż teraz.

Ja ten dzień odczułem jako ostatni dzień wolności, wywalczonej strajkami w sierpniu 1980.

@nikander

"Czy mam przez to rozumieć, że dojdzie do kolejnego bezsensownego mordobicia. Polsko - polskiego, jak zwykle."

Ci drudzy to nie są Polacy i niekiedy literalnie nimi nie są w sensie nawet narodowości formalnej. Zatem to nie jest starcie polsko-polskie. Poza tym z naszej strony nikt mordobicia nie chce, ani broń Boże atakowania kochanej policji, w tym żółwików neozomo.

@nikander

Za 2,5 roku będą kolejne wybory i prawybory.net się do tego przydadzą. A potem kolejne i następne.To co było trzeba potraktwać jako eksperyment. Wyciągnąć wnioski i następnym razem osiągnąć sukces.

@nikander

Pytanie czy mordobicie w dobrej sprawie jest wartością czy hucpą.

??

@carcajou

W zasadzie to nie ma róznicy, bo będzie grał Brylewski który był i w Kryzysie i w Brygadzie Kryzys

@ALEF STERN

"A kiedy będzie link do pay pal???

To ułatwiłoby zebranie pieniędzy?

tak samo możliwość wysłania smsa!"

Potwierdzam konieczność załatwienia ekspresowo i takich kanałów zbierania pieniędzy. Może tym razem nie będą to kokosy, ale ludzie przywykną i kolejnym razem z samych sms zbierzecie na daną akcję dość pieniędzy. Chętnie poślę sms, wielu ludzi tak zrobi. To nic że dana sieć na tym zarobi itd Banki też nie są charytatywne.

TU ZGŁASZMY CO CHEMY, BY NAM ZAGRALI

http://carcajou.nowyekran.pl/post/42459,co-chcecie-by-nam-12-12-zagrali

@Łażący Łazarz

Czy będziecie się bili w słusznej sprawie, czy tylko Wam się tak wydaje. O co się bijecie? o Polskość. Dla mnie "polskość" to pacyfikacja mojej wsi przez policję granatową ze Lwowa w 1937-roku. Najpierw musielibyśmy dojść do zgody, co przez tę "słuszną sprawę" rozumiemy. Tej dyskusji nie podjęliście.

Komentarz usunięty administracyjnie

Komentarz usunięty administracyjnie

@nikander

Może lepiej sam napisz czym jest dla ciebie "polskość", a my cię zrecenzujemy.

Komentarz usunięty administracyjnie

To niesłychanie ważna inicjatywa ten marsz !

Popieram z całych sił jednak osobiście nie mogę uczestniczyć ze względu na odległość ale za to będę wspierał to inaczej ! O to samo proszę wszystkich ludzi WIARY chrześcijańskiej ! O modlitwę !

"...Ponad 40 tys. osób przystąpiło już do Krucjaty Różańcowej w intencji Ojczyzny. Dzieło to zrodziło się z inicjatywy świeckich, którzy postanowili podjąć codzienną modlitwę za Polskę. Episkopat Polski jeszcze w sierpniu br. patronat nad dziełem zlecił Jasnogórskiej Rodzinie Różańcowej.

To od nas zależy, czy podejmiemy modlitwę za Ojczyznę. Jedno jest pewne, z pomocą Bożą możemy osiągnąć wiele.

Swój udział w tej modlitwie można zgłaszać listownie na adres: Klasztor Ojców Paulinów, Jasna Góra, ul. Kordeckiego 2, 42-225 Częstochowa, z dopiskiem: Krucjata Różańcowa..."

Siła modlitwy jest nie do przecenienia ! wiedzieli o tym Węgrzy ! Dlatego odnieśli sukces !

"...Następują czasy „mesjanizmu”. Nazwą tą posługiwał się pierwszy Hoene-Wroński, przypisujący zadanie mesjańskie swej „filozofii absolutnej”, w tym rozumieniu, że odkrycie prawdy bezwzględnej

i zapanowanie jej nad ludzkością doprowadzi do panowania dobra bezwzględnego. „Jest, więc mesjanizm Wrońskiego doktryną filozoficzną ściśle rozumową i nie ma z mistycyzmem nic wspólnego”, a z Polską związek zaledwie pośredni, o tyle, że sprawa polska miałaby być sprawiedliwie załatwioną, gdy nastanie ów triumf Prawdy...

Mickiewicz nie dbał o to, nie liczył się całkiem z tym; można nawet wątpić, czy zdawał sobie sprawę

z tego, że zaczerpnął wyrazu przez Wroń¬skiego już użytego; zaczerpnął go na pewno nie od Wroń-skiego. Kiedy Wroński wyrzucał Mickiewiczowi, że wziął od niego nazwę, używając jej na oznaczenie czegoś całkiem innego, przeinaczywszy jego myśl, odparł Adam, że mesjanizm Wrońskiego jest fałszywy. Bo też Mickiewiczowski mesjanizm polega na uważaniu Polski za mesjaniczną przodownicę świata, mającą spełnić wobec świata posłannictwo wyzwalające; jest też ten polski mesjanizm związany

z pierwiastkami mistycznymi, jako Polska ponosi ofiarę wyzwalającą za wszystkie narody.

Mickiewicz wyraził go poetycz¬nie, i zrozumiał go wlot cały naród! Mesjanizm stał się konfesją filozoficzno-patriotyczną wielkiej poezji, i dzięki temu wszedł do kultury narodowej, jako zasadnicza jej cecha przez czas dłuższy.

Myśl filozoficzną czerpało społeczeństwo polskie nie od filozofów, lecz od poetów, od największych, którym przyznano stanowisko wieszczów. Żaden a żaden naród nie zna takiego powołania, takiego rodzaju talentu artystycznego, związanego z pewnym rodzajem kapłaństwa; cudzoziemcowi niełatwo nawet wytłumaczyć, co znaczy wyraz „wieszcz”. To stanowi niezmierną oryginalność polską. Poezja polska ma obowiązki obywatelskie, na które patrzy sub specie aeternitatis, podnosząc przez to wysoko etykę życia publicznego. Tego kapłaństwa narodowego było niemało także w malarstwie polskim. Matejko był nim przejęty, Malczewski mówił o nim publicznie jeszcze niedawno, zagajając rok szkolny za swego rektoratu w krakowskiej Akademii; można również wykazać pewne ślady pojęć mesjanicznych w historii muzyki polskiej.

Artyzm polski nie ogranicza się do samego kultu Pięna, lecz łączy go z kultem Prawdy i Dobra..."

http://www.youtube.com/watch?v=Y3fPz7puj8I&feature=channel_video_title

@Antoni1

BBWR to wyjątkowa bezideowa swołocz, która udało się Piłsudskiemu pozbierać. Patrioci siedzieli w Berezie Kartuskiej.

@carcajou

Z uporem godnym lepszej sprawy próbuję to robić http://nikander.nowyekran.pl/post/42396,filary-panstwowosci-naszej-2-z11 jeszcze pozostało mi 9 odcinków.

"Społeczeństwo Obywatelskie"

Zamierzam zorganizować konferencję naukową pod tym tytułem. Mogłaby stanowić zalążek powołania społecznego ruchu narodowo-katolickiego.

Komentarz usunięty administracyjnie

Komentarz usunięty administracyjnie

W kwestii formalnej...

Bardzo proszę o podanie kodu BIC . Chciałbym wspomóc Waszą wspaniałą akcję małym datkiem.

Pozdrawiam.

@carcajou

Gówniana wersja, posłuchaj tego wymiatania gitarowego z koncertu :)

http://youtu.be/mx-Ak864Bo4

Brygada Kryzys - Nie daj się

Nie daj się nie daj się ogłupić

nie daj się nie daj się

nie daj się nie daj się ogłupić

nie daj się nie daj się

ten jeden chce cię sprzedać

a ten drugi chce cię kupić

a ten jeden chce cię sprzedać

a ten drugi chce cię kupić

ale nie daj się nie daj się ogłupić

nie daj się nie daj się

nie daj się nie daj się ogłupić

nie daj się nie daj się

i nawet kiedy nie masz na chleb codzienny

pamiętaj! ty jestes bezcenna

pamiętaj!

pamiętaj! ty jesteś bezcenny

pamiętaj!

nie daj się nie daj się!

nie daj się nie daj się!

nie daj się nie daj się!

nie daj się nie daj się!

http://youtu.be/5qneRxoSVL8

Tu przynajmniej lepsza jakość dźwięku wersji studyjnej. Jest kosmiczna różnica w jakości dźwięku między 240, a 480. Swego czasu Kryzys i Brygada Kryzys zrobiły PIORUNUJĄCE wrażenie na kiczowatej scenie muzycznej pełnej Kombi, czy innego szajsu rytmicznego. Muzycznie do dzisiaj to nie jest złe, nawet teksty aktualne. Pamiętam pokój braci oblepiony plakatami z gazet, oraz oryginalnymi, były i te dwie grupy. Muzykę też pamiętam sprzed prawie 30 lat oczywiście z winyli, taśm szpulowych, radiowej trójki. Mieliśmy w pewnym momencie kwadrofonicznego Radmora, amplituner :) Pewnie miał lepsze parametry od dzisiejszych ;)

@Marek Kajdas - myzyczne tło na 12.12.2011 r.

http://www.youtube.com/watch?v=cbsuu3TYrfI

@nikander

Za długie jak dla mnie. Im więcej odcinków tym więcej różnic. Po co mamy się różnić w przededniu kolejnego rozbioru Polski? Czujesz się Polakiem i ja się czuję i to powinno wystarczyć. Grunt to dobra wola, a kłócić się kto ma rację będziemy w Wirtualnym Sejmie nie na manifestacji.

@Marek Kajdas

Wklej u mnie.

@t-rex

Tego żadna z ww. nie gra i nie sądzę by się chcieli tego uczyć.

@all

Pan Prezes jak zwykle refleks szachisty :)

http://wiadomosci.wp.pl/title,Zaskakujace-plany-PiS-na-rocznice-stanu-wojennego,wid,14042458,wiadomosc.html

Najpierw Bronkowi zamarzyło się przejąć Marsz Niepodległości, teraz Jarek pozazdrościł inwencji Bronkowi i chce zorganizować imprezkę na XXX rocznicę nie donieśli mu przydupasy, że już ktoś go uprzedził :)

Aleksander Kwaśniewski a Grupa Bilderberg

,,Trzeba w sposób świadomy zrezygnować ze swojej suwerenności”

Wypowiedź byłego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego dla ,,Radia dla Ciebie”, 30 listopada 2011 roku

http://niezalezna.pl/19728-kwasniewski-chce-likwidacji-polski?page=4

Art. 126 Konstytucji RP

,,Prezydent Rzeczypospolitej(…) stoi na straży suwerenności (…) państwa”

http://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/kon1.htm

---------------------------------------------------------------------------------------------



,,Na nieoficjalnej liście uczestników posiedzenia Grupy Bilderberg z 2008 roku znajduje się np. były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.”

Posłanka Gabriela Masłowska, ,,Federalizm i rząd światowy" (,,Nasz Dziennik", 14 listopada 2011 roku)

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111114&typ=my&id=my03.txt

@ALL - poczujmy tamte klimaty.....

Lepszego "wprowadzacza w klimat" chyba nie znajdziemy....

Jaja w kraju nie wyjęte,

Solidarność dała ciała...

http://www.youtube.com/watch?v=cThFP8tJvOc

http://wiernipolsce.wordpress.com/2011/11/29/komu-i-czemu-sluzy-cenzura-na-lamach-nowego-ekranu/

http://wiernipolsce.wordpress.com/2011/11/29/komu-i-czemu-sluzy-cenzura-na-lamach-nowego-ekranu/

all

13 grudnia zaczęła się SOLIDARNOŚĆ.

Ta nieco bardziej zdeterminowana.

Walcząca.

/Może i tak będzie teraz z Polską./

Autor pytanie czy to ta osoba Elżbieta Chlebowska (działaczka NSZZ "Solidarność" )

Nazwiska osób w teczkach SB Elżbieta Regulska-Chlebowska

Elżbieta Regulska-Chlebowska c. Walentego ur.16-03-1955r. w Marianowie. Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Historyczny, Katedra Etnografii i Antropologii Kulturowej (1977); absolwentka podyplomowych studiów z edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego (2003). obecnie redaktor, tłumacz literatury. Odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2006), odznaką Zasłużony Działacz Kultury Internowana, 13 XII 1981 – 8 III 1982 internowana w Ośr. Odosobnienia w Warszawie-Olszynce Grochowskiej i Gołdapi. 1982-1984 w redakcji „Tygodnika Mazowsze. Więcej w aktach IPN sygnatura 728 – sygnatura. stara EAGP 20121 http://www.memento.org.pl/wspomnienia.php?wspomnienie=106

@Alfred Rosłoń

Wyślę to Sokolewiczowi.

@Alfred Rosłoń

Ma Pan może jakieś materiały video ze stanu wojennego lub zna kogoś kto by ich użyczył na manifestację? Mój mail: carcajou@dzielo.org

@Antoni1

Powołaj na swój sposób, a ja sie przyjrzę, jak to działa. Iza (Circ) zapewne koncentruje się na pracy formacyjnej.

13.12.1981r ; "pogrzeb" upragnionej WOLNOŚCI!

Do dziś niespełniło się piękne marzenie,wyśpiewane przez Jana Pietrzaka;

"żeby Polska była Polską"!

A wszystkich utajonych i jawnych antypolaków można poznać

po "owocach"/a raczej po majątkach/!

Niektórych "utajnionych" wsadzili dla uwiarygodnienia do "internatów".

Obecna władza uzurpuje sobie prawo wypowiadania się w imieniu Polaków, ale w tak ważnych sprawach jak;

niepodległość czy być landem to już powinno być referendum!

/nie sfałszowane/

Przecież tą władze wybrało 39% z tych którzy poszli do wyborów

a poszło 49%,czyli jak wskazuje rachunek oni są reprezantami

nikłej części społeczeństwa/mniejszości/.

Więc czy większość Polaków pozwoli tej cwanej mniejszości

decydować w tak poważnej sprawie?

@Tomasz Urbaś

"..Z pewnością istnieją wstrząsające polską sceną polityczną pomysły. Przełomowe, oczywiste dla opinii publicznej, bardzo bolesne dla systemu. Wymagające na razie niepublicznej pracy organizacyjnej"

Jest ważne, aby te pomysły prowadziły do konsolidacji środowisk prawicowych, a nie do ich podziału czy też eliminacji kosztem nowych tworów.

@nikander

"Jeśli wiem o tym Wirtualnym Parlamencie tyle co wiem (a wątpię czy ktoś wie coś więcej) to będzie to kolejna piękna katastrofa jak prawybory.net. To ma się kończyć "czytaniem projektów ustaw ze zrozumieniem". Czyich ustaw i komu służących?"

Myślę, że autor "Wirtualnego Parlamentu" z grubsza ma na myśli coś na kształt "think tanku". Jeśli tak, to wyobrażam sobie, że konieczna jest już na obecnym etapie współpraca z prawicowymi posłami, mogącymi przełożyć "wirtual na real".

Jeśli nie bedziemy do tego dążyli, to trochę szkoda energii.

@carcajou nie posiadam żadnych materiałów video moja pamięć zapisana poniżej.Ale kogo to obchodzi,

Posiadam tylko własne przeżycia z 12/13 grudnia i dalej. Po pierwszej rewizji w stanie wojennym zniszczyłem wszelkie zapiski . Myślałem że walczę o niepodległą Polskę, a wyszło że współpracowałem z S.B. i jej sługusami.

Szanowny Panie Alfredzie,

przesyłam Pana wywiad - spisany dokładnie, tak jak tego Muzeum wymaga.

Wywiad nie będzie publikowany, choć kiedyś na pewno zajrzy do niego

Jakiś historyk.

Jeśli widzi Pan gdzieś jakieś nieścisłości, to może je Pan poprawić.

Wszelkie uzupełnienia najlepiej dopisać w nawiasie lub pod tekstem.

Dziękuję jeszcze raz za rozmowę.

--

Załączam pozdrowienia, Bartosz Kaliski

sekretarz Stowarzyszenia Archiwum Solidarności Z BRAKU CZASU, TEKST JESZCZE BEZ BEZ SPROSTOWAŃ I POPRAWEK

Alfred ROSŁOŃ (ur. 1950), pseud. „Tadeusz”: kierowca – mechanik samochodowy; w latach 1976–1985 i 1992–2002 pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego w Warszawie; w latach 1982–1985 skarbnik Tajnej Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w MPT (w TKZ pozostawał do 1989 r.); w latach 1982–1989 związany z Międzyzakładowym Komitetem Koordynacyjnym: w latach 1982–1985 odpowiedzialny za wydawanie „Tygodnika Mazowsze”, a przez cały ten okres odpowiedzialny za transport i kolportaż „Woli”, najpierw z Markiem Latosem, później z Andrzejem Adamiakiem; w latach 1982–1989 razem z Adamiakiem drukował „Głos Wolnego Taksówkarza”, pismo TKZ w MPT; w latach 1987–1991 razem z żoną składał publikacje dla wydawnictwa „Krąg”. E-mail: fredek129@wp.pl, blog: http://mkkwola.blog.interia.pl" target="_blank">http://mkkwola.blog.interia.pl

Relacja z 25 XI 2009 r.

Plik Rosłoń_1 (dł. 11’30”)

Bartosz Kaliski: z Borowskim rozmawiałem, ale już go w lipcu 82 r. capnęli, przez rok już nic nie mógł zrobić.

Alfred Rosłoń: Właśnie o to chodzi czy go capnęli czy on się dał sam capnąć. To są dwie różne historie. W archiwum IPN jest bardzo mało takich prawdziwych wiadomości. Jedno co nie jest poniszczone, to na pewno akta ubeckie. Akurat dwóch kolegów miałem w latach młodości, którzy poszli do Służby Bezpieczeństwa i sobie rozmawialiśmy. To był rok 72, 73 – oni w tym czasie zaczęli pracować. Akurat przez przypadek znalazłem te akta w IPN. Przejrzałem – cud-miód. Wszystko dokładnie – od początku do samego końca. Nikt nie wyrywał kartek, nikt nie niszczył. Awanse, studia, pozwolenie na ślub i takie inne historie. Czyli to, co się mówi, że akta ubeckie były niszczone przez ubeków, to jest bzdura. Ale to jest inny temat.

BK: […]1 Interesuje mnie ten moment – jak powstała Solidarność w zakładzie. Mieliśmy strajk.

AR: Tak, był. Strajk. Dowiedziałem się z radia czy od jakiegoś kolegi. W każdym razie wsiadłem w samochód i pojechałem na bazę, na „dwójkę” na MPT. Ja byłem z II. Bo były dwie bazy – trzeba odróżnić. Tu był strajk. [Dominik] Tyburski się załapał jako negocjator do tego strajku.

BK: Chodziło o podwyżki?

AR: Tak, chodziło o podwyżki konkretnie, a ja w tym czasie już byłem członkiem Komisji Zakładowej… który to rok był – zostałem członkiem KZ w dodatkowych takich wyborach w 81 chyba roku. Zrezygnował jeden z ludzi, który był przewodniczącym komisji mieszkaniowej i na zebraniu załoga wybrała mnie na to miejsce. Tego człowieka – on się nazywał Wysokiński (partyjny był) – przeczuwał, że coś będzie śmierdziało z wprowadzeniem stanu wojennego i zrezygnował z tego.

BK: Czyli pan wszedł do Komisji Zakładowej? Ten pierwszy strajk to się szybko zakończył?

AR: Tak, Tyburski poszedł negocjować z dyrektorem Toborowiczem, po jakimś czasie wyszedł. Powiedział, że nie da się, panowie, tego zrobić. Dalej się nic nie da. Po prostu poszedł ugodowo – został wygwizdany przez kolegów, między innymi przeze mnie też, bo nie załatwił tego tak, jak chciała załoga, tylko… prywatne konszachty. To będzie się ciągnąć w MPT przez wiele lat na sobie, ja odczułem na sobie tego Toborowicza. Takie były początki.

BK: Dużo ludzi się zapisało do Solidarności?

AR: Pewno większość załogi była zapisana do Solidarności.

BK: Jak ten Związek działał? W komisji byli – Tyburski…

AR: Tak był przewodniczącym tej komisji, ale to trwało raptem , jak ja byłem, to w ogóle był krótki okres. 81 r. – wprowadzony stan wojenny. W związku z tym, coś tam chcieli robić, ale specjalnie nie wychodziło. Jeden mój sukces który miałem – wybroniłem kolegę, którego dyrekcja chciała zwolnić za jakieś przewinienie. Później oczywiście miałem same problemy – komisja mnie z kolei broniła. Miałem historię z jakimś pułkownikiem MSW. Jechał pod prąd na Ochocie – na czołowe zderzenie. Uchyliłem okno i mówię mu „Gdzie, ch…, jedziesz?!”. Nie wiedziałem, że to jest policjant. Zawrócił, zajechał mnie, zatrzymał mnie lizakiem, pokazuje mi legitymację – Każdy się może pomylić. Ja mówię – Każdy się może pomylić? To wpierdol sobie najpierw 500 zł mandatu, a później mnie pan ukarz, że ja się do pana brzydko odzywam! – Nie mógł tego popuścić zupełnie w związku z tym pisał, pisał do tej dyrekcji, żeby mnie zwolnić, ukarać. Jakoś to się rozeszło po kościach.

BK: Wyczytałem, była silna partia w MPT. Boje z dyrekcją były ciężkie.

AR: Boje z dyrekcją były ciężkie, ale ja specjalnie w tym nie brałem udziału. Brałem udział, jeszcze wcześniej byłem – to się nazywało samorząd pracowniczy.

BK: Rada zakładowa?

AR: Rada pracownicza. Ale to oczywiście wszyscy się bali. Pierwsze co tam było to – paluszki, każdy mniam, mniam, wodę (bo to za darmo). Natomiast przyklepywali wszystko dyrekcji.

BK: Tak było w wielu zakładach. Ten Toborowicz miał strasznie mocną pozycję?

AR: Tak. Jak zacząłem pracować w 76 r., bodajże w marcu, a on przyszedł jakoś na jesieni. Kilka miesięcy już pracowałem, jak on przyszedł i został dyrektorem tego przedsiębiorstwa. Gadkę miał piękną – jak on wyciągnie to przedsiębiorstwo, ile on by chciał z kilometra, żeby nas nie karać itd. Trzymał się. W 2002 r. odszedłem z MPT, a on jeszcze był jakiś czas. To był przełomowy moment. [Lech] Kaczyński? Ktoś go odwołał i zamiast Toborowicza przyszedł Andrzej Leon Gelberg, przyjaciel Kaczyńskiego. Porozumienie Centrum – tam mieli takie konszachty.

BK: Rzeczywiście nie ma drugiego chyba takiego dyrektora, co był tyle lat w Warszawie.

AR: Siedział między innymi dzięki pomocy ludzi z Solidarności, z KZ Solidarności. Byli tacy ludzie, którzy poparli [go].

BK: To był problem tej komisji.

AR: W pewnym sensie my walczyliśmy o to, żeby go wyrzucić na zbity pysk, ale okazało się, że w KZ są ludzie, którzy go w jakiś sposób popierają. Tak to się złożyło. Między innymi głosem pani Tyburskiej został w tym przedsiębiorstwie po 89 r.

BK: Tak, ona była szefową Solidarności – w pewnym momencie została.

AR: Ona przez jakiś czas była szefową Solidarności, na samym końcu była. Dokładnie nie wiem, wiem, że przepracowała chyba 40 lat w tym MPT.

BK: Wróćmy do tej pierwszej Solidarności. Mówi się, że ta baza nr II była bardziej radykalna niż I. Bo I była koło dyrekcji, prawda?

AR: Tak, kiedyś było odwrotnie – jak ja przychodziłem do pracy I była tu, baza II była tam. To się zmieniło, w związku z tym numeracja samochodów zaczynała się – tu na 1, tam na 2 – to one były odwrotnie ponumerowane. Taki galimatias. Z tą radykalnością nie było tak bardzo ostro, ponieważ na bazie II ci ludzie, których tam poznałem [wydawali] się bardziej radykalni, ale to tylko wszystko było w gębie. Nie było widać żadnych efektów. Nie wiem co znaczy słowo radykalny, według pana. Czyli że bardziej awanturniczy byli tam ludzie?

BK: Tak, bardziej polityczne sprawy poruszali. Tak sobie wyczytałem z „Tygodnika Solidarność” taki stary tekst3. […] Tu jest o tym konflikcie między I i II.

AR: Konfliktu jako takiego nie było, bo ludzie z tej bazy spotykali się w swoim gronie, ludzie z tamtej bazy spotykali się w swoim gronie. Natomiast jeśli chodzi o komisje – być może on coś mówi o KZ? Może ludzie stamtąd byli bardziej ugodowi w stosunkach z dyrekcją, bo byli bliżej, a nie tamci co byli dalej. Ale wydaje mi się, że specjalnych rozdźwięków nie było.

BK: Kogo pan pamięta z tej II, z działaczy. Kogo by mógł pan wymienić, wspomnieć najważniejszych?

AR: Najważniejszych? Powiem tak: jak wprowadzono stan wojenny, może od tego zaczniemy, ja z 12 na 13 jeździłem na nocnej zmianie4. Wracając na bazę w momencie, gdy przestały działać radiotelefony… Nie, jeszcze wcześniej: Skończyłem kurs na pl. Konstytucji. Patrzę, podjeżdżają ciężarowe samochody z żołnierzami. Było to około godziny 10 wieczorem. Podjechałem, otworzyłem okno, patrzę – tam takie ponure gęby siedzą. Pytam się – Co, wojna wybuchła? Co się dzieje? – Nic, cisza. Takim wzrokiem się tylko patrzą przestraszonym. Myślę sobie – coś śmierdzi. Zawinąłem, jak jechałem koło godziny 23 albo było po 23…

Plik Rosłoń_2 (dł. 1 h, 23’ 22”)

AR: Jadąc na bazę, rozpaczliwie facet na Międzynarodowej przy Waszyngtona machał na mnie. Więc się zatrzymałem. Błagał, żeby go zawieźć gdzieś nie pamiętam w którym miejscu na Ochotę, bo około godziny 23, przyszli i zaczęli. Wybierali ludzie z mieszkań. Facet już wiedział, że to jest stan wojenny wprowadzony, wiedział, że ten jego sąsiad czy ktoś z rodziny został internowany i jechał żeby uprzedzić innych tam ludzi. Jak wróciłem na bazę, to któryś z kolegów – nie pamiętam który – ponieważ wiedział, że ja jestem w komisji – być może, że to był Bogdan Głuszkowski – podał mi adres Tyburskiego (on mieszkał gdzieś w okolicy bazy, w takiej ruderze), żeby go przywieźć na bazę i mu powiedzieć. Pojechałem, przywiozłem go na tę bazę. Żeśmy się zastanawiali, co robić dalej.

BK: Do Regionu nie pojechaliście panowie?

AR: Nie, przynajmniej ja wiem, że nigdzie nie jeździłem. O piątej rano Tyburski powiedział – Jedź po [Janusza] Skrzypczyńskiego. Pojechałem po tego Skrzypczyńskiego – oni tam mieli książkę z adresami. Na Przybyszewskiego on mieszkał. Po piątej niestety musiałem go obudzić, wyciągnąć z łóżka i przywiozłem go na bazę. Rozmawialiśmy, chodziliśmy bo przecież nikt nie wiedział, co się dzieje.

BK: „Halo taksi” nie działało?

AR: Nie, wyłączono, w ogóle wszystko wyłączono. Później jeszcze, właściwie nie pamiętam, wiedzieliśmy już, że internują działaczy Solidarności. Jak wróciłem rano do domu, to zamiast do domu do siebie poszedłem do matki, która mieszkała obok, obudziłem ją, powiedziałem, żeby poszła zobaczyła, czy nie było nikogo u mnie w mieszkaniu. Poszła, zobaczyła i powiedziała, że się nic nie dzieje. Co było dziwne. Właściwie w MPT specjalnie nikogo nie internowano.

BK: Ja tu mam parę nazwisk. Może w późniejszym okresie?

AR: Tak, w późniejszym okresie, na jesieni, to bliżej jesieni było. Mam gdzieś to zapisane. Najpierw poszedł siedzieć [Janusz] Skrzypczyński5, chociaż mu mówiłem, żeby nie jechał na bazę. To też taka dziwna sytuacja, bo to byli ludzie, którzy się sami pchali. Nikt go nie ścigał, specjalnie nic nie robił tylko, chodził rozmawiał z ludźmi. Zaznaczę, że od razu na początku stanu wojennego w jakiś taki dziwny sposób, bo zawsze koledzy jak zjeżdżali na bazę to się ustawiali w kolejce i wpłacali codziennie to, co musieli wpłacić zgodnie z kartą drogową za przejechane kilometry. Bogdan Głuszkowski od razu zorganizował – sam zaczął zbierać pieniądze, w jakiś dziwny sposób wybrał mnie i wkładał mi je do kieszeni te wszystkie pieniądze. I tym samym zostałem w Tajnej Komisji Zakładowej skarbnikiem.

BK: To nie było jakiegoś konta, kasy innej?

AR: Nie, nic. To były pieniądze zbierane przez kolegów do kieszeni. Oni wiedzieli, że ja jestem – ponieważ już się jak gdyby aktywowała tajna KZ, później nawiązaliśmy kontakty z bazą nr II na Ochocie i ja zostałem ogólnie takim skarbnikiem. Wypłacałem Tyburskiemu co miesiąc pensję, bo on się ukrywał. Internowani też dostawali jakieś pieniądze za ten okres, który oni tam przebywali. Zabrakło najbardziej [Waldemara] Liberadzkiego, bo on tylko dwa tygodnie był internowany, ale dostał tam na jakąś butelkę wódki czy na coś. Się skończyły pieniądze, ludzie przestali już dawać, trzeba było sobie samemu organizować te historie.

BK: Te pierwsze miesiące były pieniądze. To najważniejsze.

AR: Tak, Tyburski dostawał bodajże przez rok czasu.

BK: Tak mi też mówił, że rok.

AR: A mówił przynajmniej, że ode mnie dostawał?

BK: Tak pana wspomniał, stąd wiem, ale mówił o sobie głównie.

AR: To było tak, że jeszcze w niedzielę 13 grudnia pamiętam spotkałem się ze Skrzypczyńskim, Szaszkiewiczem. Janusz miał ulotki, bo w poniedziałek miał być jakiś wiec pod pałacem Kultury. Te ulotki trochę wyrzuciliśmy przy Ochocie ale mówię – Lepiej daj spokój, bo nie wiadomo co się z tym wszystkim będzie działo. Pojechaliśmy do Szaszkiewicza, u niego w mieszkaniu tam żeśmy się spotkali.

BK: Z Tyburskim?

AR: Nie, Tyburskiego na początku, z tego co ja pamiętam, nie było. Z Tyburskim się spotykaliśmy najczęściej u Bogdana Głuszkowskiego na Marszałkowskiej. On tam miał dziewczynę. Tam go ukrywał przez jakiś czas. To są odległe czasy. Taka historyjka, prawdziwa oczywiście: Dostałem kontakt z MKK do takiej Marii, tam odbierałem bibułę – „Głos”, „Tygodnik Mazowsze”, „Tygodnik Wojenny”. „Woli” jeszcze wtedy nie było, czyli ot był początek – styczeń [1982]. Tak. Prasę przywoziłem na bazę. Ona mnie dała kontakt, że mają w kościele na Starym Mieście – nie pamiętam gdzie, czy tu w katedrze – w każdym razie żebym przyjechał to coś wezmę, dadzą mi dla tego Tyburskiego, który się ukrywał. Przyjechałem rzeczywiście, ale nie chciała mnie wpuścić do środka, żebym ja wybrał coś dla niego, tylko tak ni z gruchy ni z pietruchy przyniosła położyła worek mąki. Musiałem wziąć tan worek mąki na plecy do samochodu. Zawiozłem do Głuszkowskiego. Tam jego dziewczyna robiła kluski dla Tyburskiego. Okazało się, że kalesony są strasznie wielkie. Akurat na Głuszkowskiego by pasowały. A ten [Tyburski] był szczupły. Bogdan mówi – Ty daj mi te kalesony. A on mówi – Nie, nie przerobię! – Chytry był niemiłosiernie. Poza tym, taki był troszeczkę… – to jest ciężko sprawdzić, to dopiero po latach wychodzi, jak ja się tym zająłem, o co właściwie w tym wszystkim chodziło. Po tym spotkaniu, jak go przywiozłem z tego domu w pierwszy dzień stan wojennego, dał mi namiar na [Wiktora] Kulerskiego. – Pojedziesz do Ursusa, tu na tą ulicę, o tej godzinie i tam coś będzie. – Pojechałem, wystałem się jak głupi idiota na tym mrozie. Przyjechałem, go opierdoliłem – Co ty mnie tutaj takie cyrki odstawiasz?! On mówi – A wiesz, bo on akurat nie mógł, podjedź do niego, na pewno tam będzie. Podjedź tam pod niego on tam na pewno będzie czekał na ciebie. – Pojechałem, znowu kaszana!

BK: Ale on miał kontakt z Kulerskim, mi też mówił o tym, ale może Kulerski był za ostrożny.

AR: Miał kontakt, natomiast jak gdyby nikt go nie widział z tym, że on ma kontakt. To jest tak samo jak z tym internowaniem. Właściwie po co on się ukrywał?

BK: Bał się?

AR: Coś powiedział panu na ten temat, że się ukrywał?

BK: Nie. Tak na wszelki wypadek chyba.

AR: Na wszelki wypadek można się ukrywać. Ale ile się można ukrywać! Jeden dzień? Przeż wrócił do domu tam, gdzie mieszkał i baba by mu powiedziała, że byli z SB, że chcieli internować. Wiec po co się ukrywać? Jeżeli ma się rodzinę i nikt nikogo nie ściga. Równie dobrze mogłem ja się ukrywać, ale jaki byłby w tym sens?

BK: Nie wiadomo, co ta władza chciała.

AR: Uciekł6, nie zdążyłem go przez wiele lat spytać. Później machnąłem ręką na to wszystko. Teraz to tak wygląda, że te jego „kontakty” niby z działaczami jakiegoś tam podziemia, to takie były śmierdzące raczej.

BK: Ale wydawał ten „Głos Wolnego Taksówkarza”, prawda. Parę dni po stanie wojennym już na święta podobno był pierwszy numer. To jest kłopot, bo nie ma tego „Głosu” nigdzie.

AR: Podobno mają w „Encyklopedii Solidarności”, ma to być tam w tej bibule wystawione [na stronie internetowej]. Ja osobiście nie wierzę – rzeczywiście, mogło tak być, że on coś napisał na maszynie. Wtedy przez przebitki się przepisywało, nie było tego dużo, jakaś tam wiadomość. Miałem to w archiwum, ale niestety nie do odzyskania jest. Natomiast, ile on tych numerów napisał? Jeden, dwa? To było wszystko , bo nie wiadomo, o co chodziło. To miało powstać, tylko nie miał kto tego zrobić. Nikt nie wiedział, jak coś robić, żeby drukować. Dostałem namiar z MKK, najprawdopodobniej od [Michała] Boniego, że przyjdzie do mnie człowiek, który przyniesie mnie szkic tej ramki. Przyszedł faktycznie Adam Borowski, który się też ukrywał, moja żona go nazywała mleczarzem, bo on się zawsze żalił, że jest biedny i musi dorabiać rozwożąc mleko, w nocy rozkładając. Z tego co wiem, on się ukrywał.

BK: Tak, bo chciał zrobić strajk w tym swoim przedsiębiorstwie [Miejskim Przedsiębiorstwie Robót Elektrycznych].

AR: Tak w związku z tym dziwnie to wyglądało, że on rozwoził mleko. W nocy jak się jeździło nad ranem i była policja, to trzeba mieć jakiś papier .

BK: Była godzina policyjna. Mnie o tym nie mówił, że mleko rozwoził.

AR: A nie mówił o tym? Więc panu mówię, co moja żona zapamiętała. Później dostałem tą ramkę. Tu mam teraz problem, nie już nie mam problemu, rzeczywiście tak: koledzy przyjechali – Klaman przyjechał, Stasio Chrupek, sprawdzałem ostatnio, Szeliga i Janek Zajda. Przyprowadzili ze sobą dwóch takich młodych ludzi w trepach. Powiedzieli – Oni są od studentów i chcą tutaj coś robić. Myślę sobie – studenci się zaangażowali, to niech tak będzie. Po latach okazało się, że to nie byli studenci, tylko byli adiunkci już czy tam ktoś wyższego szczebla. Czyli jedno wielkie kłamstwo z tego wyszło. Ale pomijając to wszystko – oni przyszli z tej drugiej bazy, nie z mojej bazy, tylko z tej drugiej. Ja już z nimi miałem kontakty i oni zadecydowali, że ja wejdę jako członek [do] MKK i będę tam szefem transportu, czyli będę organizował transport, przerzuty i tam takie różne historie. Dostałem adres, pojechałem na to pierwsze spotkanie – to było u „Celiny”, czyli u [Ewy] Choromańskiej na ul. Odolańskiej – na początku się chyba tam co tydzień odbywały, zanim jakieś tam lokale były organizowane. I stamtąd tam dostałem na tą ramkę [namiar]. Jak Adam [Borowski] przyszedł, zostawił mi ten szkic i ja zacząłem wycinać i wyciętą już miałem przygotowaną… Szósta rano: dzwonią! Przyszło dwóch policjantów w mundurach i dwóch tajniaków. Ja miałem taki regalik, coś takiego, i schowałem tą ramkę. Szukali, przeszukali całe mieszkanie, ale tak jak sobie teraz przypominam, rewizja była taka – niby była – wie pan, żona otwierała szafę, wyjmowała tam, bo byli grzeczni, przeglądali, ona to wkładała, natomiast nie zaglądali pod spód, nie zaglądali na wierzch, a ja na wierzch rzuciłem notes w którym miałem i adresy i wydatki, bo musiałem się rozliczać z tych pieniędzy, ile dostałem ile na co wydałem. Później jak przyjechałem [po przesłuchaniu] to porwałem, wyrzuciłem, powiedziałem – Żadnych notatek nie będę prowadził. Nie znaleźli tej ramki, ale tak to odbieram – szukali, ale nie tak dokładnie jak by chcieli.

BK: Może nie wiedzieli czego szukać.

AR: Telewizor miałem na czterech nóżkach, i tam stał balon 50 litrów z zacierem, oczywiście, tylko że na ryżu, a za firanką cała aparatura wisiała na kaloryferze. I jeden z milicjantów – O widzę, że pan też tutaj. Bimber? – Ja mówię – Nie, wino ryżowe, bo to sake będzie. – To ja też robię. – Gdyby zajrzał, to by znalazł, ale machnęli na to ręką, nic nie powiedzieli na ten temat.

BK: Pan myśli, że to Borowski miał ogon? Za Borowskim już wtedy chodzili.

AR: Próbuję do tego dojść. Kto mnie sprzedał. Bo to było zwykłe sprzedanie.

BK: Wzywali potem pana na przesłuchania?

AR: Od razu mnie zabrali przecież. Okazało się, że jest nas więcej na ul. Okrzei. Kilku było kierowców czy kilkunastu. Ich zwozili, czegoś szukali. Być może były to zagrywki.

BK: Tyburski mi w rozmowie wspominał, że 36 ludzi kiedyś tam było aresztowanych. Może wtedy?

AR: Tak, to znaczy aresztowanych nie, ale przywiezionych. Większość była takich, którzy nie działali zupełnie. Mnie zaczął [esbek] straszyć – Ja cię internuję! To ja – Weź pan mnie internuj, co masz pan za problem. I tak mnie się zdarzało trzy razy! Później też chciał mnie, po 3-4 miesiącach, byłem na przesłuchaniu – mnie straszył, że mnie internuje. Mówię – Bądź pan człowiekiem, syrenką przyjechałem, zimno jest, odstawię samochód do domu i przyjadę. – Nie, to ty nie przyjedziesz! To ja mówię – Chodź pan ze mną, pojedziesz pan ze mną, przyjedziesz pan ze mną. On – Nie. – To co spodnie panu zostawię, dowód? Nie mogę – To dobra, to ja ci jeszcze tym razem daruję. Tak było trzy razy, mnie zawsze „darował”.

BK: Jakby chcieli, to by. Zamknęli.

AR: Później były te internowania tego Janusza [Skrzypczyńskiego], właściwie za nic, później poszedł [Maciej] Szaszkiewicz.

BK: A to nie wiedziałem. Jeszcze Rudziński , słyszałem .

AR: Tak, Rudziński też, ale Rudziński był z jedynki, w związku z tym takiego bliskiego kontaktu codziennego, można powiedzieć, nie miałem. Natomiast z tego, co wiem, Szaszkiewicz ze Skrzypczyńskim czekali na mnie. Powiedzieli tam [w areszcie], że przywieźli kogoś z MPT i oczy zrobili, jak zobaczyli Waldka Liberadzkiego. Jednak jego przywieźli a nie mnie.

BK: Może ta ubecja myślała, że tu każdy taksówkarz już coś robi?

AR: „Głos Wolnego Taksówkarza” się ukazywał, bo była sytuacja taka, że w końcu ramkę zrobiłem. Za drugim razem przyszedł też Adam Borowski do mnie, tylko teraz nie pamiętam czy przed czy po? Rewizję miałem w maju, a Borowski przyszedł chyba przed. Drugi raz przyszedł też przyszedł przed, bo nie wiedziałem, w ogóle pojęcia nie miałem, co to jest sito i jak to się robi, jakie to sito ma być. On przyniósł kawałek siatki do tego. Później był problem z rozjechaniem farby. Skąd wziąć farbę? Dostaliśmy jakąś tam farbę, ale to się wszystko kleiło. Jak zrobiłem już to wszystko, u mnie nie wychodziło. Zabrałem to, pojechałem do Głuszkowskiego. Był tam Tyburski, na pewno był, i kilku kolegów drukarzy z tej drugiej bazy, czyli Klaman, Szeliga. Oni tam paczkę tworzyli. Każdy z nich tam próbował raz pociągnąć. No, coś się wydrukowało. W historii – Kim byłeś? – Drukarzem. – Niech tak zostanie, że byli „drukarzami”.

BK: Klamana wspomina Tyburski. Ten Borowski to przychodził do pana jako do człowieka MKK czy MPT jeszcze.

AR: Jako do MKK. Miał kontakty. W pierwszej chwili myślałem nawet, że my w jakiś sposób jesteśmy przez niego podciągnięci pod MRKS7.

BK: Ale potem takie mity powstały – nie wiem czy to prawda, że w MRKS aż 200 zakładów.

AR: To też jak MKK, który był, jak to Friszke powiedział, użył słowa – „olbrzymia” organizacja podziemna. Hugo Bader, ten dziennikarzna, z kolei napisał, że było 100 zakładów8.

BK: Takie liczby nie wiadomo skąd wzięte.

AR: Z księżyca wszystko jest wzięte, bo na samym początku tych zakładów było niewiele, nawet nie wiem czy one były. Tak samo z MRKS-em. MRKS właściwie to nie wiadomo, co to za firma i o co w tym wszystkim chodziło. W każdym bądź razie, mogę panu tylo powiedzieć, bo specjalnie nie chcą mi dać akt Borowskiego, w jednym [dokumencie] jest wyraźnie napisane, padają nazwiska: Tyburski, Liberadzki, jeszcze jakieś nazwisko, którego nie pamiętam. Że niby powiązania z MRKS-em mieli. Natomiast dopisek jest, że wydał nazwiska ok. 200 osób. Podał nazwiska ok. 200 osób zaangażowanych w cały MRKS, niektórzy mniej zaangażowani, inni więcej.

BK: Na śledztwie Borowski sporo mówił, ale to już zostawmy (na procesie to odwoływał). […]

AR: Wracając do tego „GWT” – to później jakoś to nie wychodziło, trochę wychodziło. Wzięli ci ludzie z Ochoty, nie pamiętam, czy ja zawiozłem czy oni wzięli tę ramkę do Andrzeja Bischoffta, On we Włochach mieszkał na Szczęśliwej. Próbował sam, razem próbowali coś jeszcze, bo ja już musiałem się zająć innymi sprawami. Też im to nie wychodziło. Mieli powielacz na korbkę. Nie dawał rady. Zabrałem ramkę – Głuszkowski poznał mnie z [Andrzejem] Adamiakiem, i Adamiak miał dużo czasu (taka złota rączka chłopak jest), w związku w jakiś sposób rozruszaliśmy to. Drukowaliśmy około ryzy papieru, czyli 500 sztuk. 250 szło tu [do bazy I], 250 sztuk szło tam [do bazy II]. W miarę przyzwoity [druk]. Tylko nie mam, żadne się nie zachowało z ramki. Do czasu kiedy po rozmowie w MKK zaproponowano mi powielacz – oni mają powielacz, mogą mi dać ten powielacz. Klaman przywiózł ten powielacz rzeczywiście, zapomniał, jak się go pytałem ostatnio, kto mu dał ten powielacz, skąd on go wiózł, z jakiej ulicy, czy z miejscowości podwarszawskiej. Powiedział – Wiesz, tyle tego sprzętu się woziło, że się nie pamięta. Okazuje się, że się w ogóle tego sprzętu nie woziło, bo jako tako właściwie tych gazet tyle się nie ukazywało, żeby on mógł wozić ten sprzęt. Ale ja sprawdzam, wertuję i jest to powielacz, na którym robiono „Wolę”, albo próbowano na nim robić tą „Wolę”. W każdym razie dano nam ten powielacz tylko po to, żeby jak gdyby stwierdzić, że jak się robi gazetę, to jest charakterystyczny sznyt się pokazuje na tym, nie do zlikwidowania. Ta ich „Wola”, którą tam przeglądałem, to miała sznyt, ale zawijało się sito. Później ktoś to zniszczył w ten sposób (drukarz, taki który pracował na tym, powiedział, że to jest nie do zniszczenia – zwykle żeby to pogiąć sobie tą siatkę i żeby ona tak została) – ona dawała nam taki charakterystyczny sznyt, że jak esbecja by znalazła bibułę, to by wiedziała, z jakiego powielacza to idzie. Mało tego nie dali nam Patrz: List otwarty do dziennikarza „GW” Jacka Hugo-Badera z 13 lipca 2009 r. umieszczony na blogu http://mkkwola.blog.interia.pl" target="_blank">http://mkkwola.blog.interia.pl, prowadzonym przez A. Rosłonia i A. Adamiaka. podajnika do farby, w związku z tym ruszyliśmy z tym powielaczem jakoś później. Zresztą tam mam chyba zapisane.

BK: Długo on działał?

AR: Powielacz działał praktycznie do końca. Jest stoi jeszcze, poza Warszawą za Konstancinem, stał przynajmniej. Zardzewiały, ale czy jeszcze jest, trudno mnie powiedzieć. Tu były takie, po zastanowieniu, takie śmierdzące sprawy. Śmierdząca sprawa z tym powielaczem i śmierdząca sprawa z maszyną do pisania, którą Boni zaofiarował mi w zamian za nasza maszynę. Samo z siebie to z niego wyszło – Macie maszynę? – Mamy. –A dużą? – Dużą. Mieliśmy rzeczywiście, kupiliśmy tu niedrogo od kolegi, Głuszkowski załatwił od takiego chłopaka. – No to się byśmy wymienili. – No to jak chcesz, mnie będzie bardziej walizkowa pasowała, bo mniejsza. – I pod Dworcem Głównym, podjechaliśmy kiedyś wieczorem, szybciutko zabrał dużą, dał tą małą. Żeśmy się rozjechali. Później się zastanawiałem, czy ta maszyna nie była po prostu ubecka.

BK: Różne były przypadki.

AR: [o aktach IPN] Mam, przeglądam, czytam jakie maszyny: Consul, Berenika (tą maszynę jeszcze mam), zapisałem sobie na kartce i nie mogę znaleźć – muszę iść do piwnicy, jeszcze raz zobaczyć ,jak ona się nazywa. Szukam tej maszyny czy ona gdzieś nie była wcześniej zarekwirowana przez SB. To jest charakterystyczne – są numery, jest wszystko!

BK: Oni robili odciski wszystkich czcionek i już mieli wtedy namierzoną.

AR: Tak, przeglądając akta w IPN [widzę] – sprawdzali rzeczywiście to wszystko, sprawdzali naszego kolegę co ciekawe, na Bródnie, on się nazywał Tadek Więckowski (nieszczęśliwy chłopak), ale miał bardzo sympatyczną żonę i ona w pierwszych naszych działaniach, nawet nie wiem czy to nie u niego ta jego żona pisała pierwsze numery „GWT” na przebitce, na swojej maszynie? W papierach gdzieś on tam się przewija u kogoś – pobrali próbki z dwóch maszyn, stwierdzili, że nie jest nigdzie zarejestrowana – że to nie jest maszyna, która pisze „GWT”. Tam gdzieś jest taka wzmianka. Nie wiadomo który numer oni sprawdzali w tym czasie.

BK: W „Głosie” był raz po raz jakiś tekst Tyburskiego – on apele zamieszczał, ale od kiedy przestało przechodzić przez pana ręce?

AR: „Głos”? Ja cały czas miałem, do końca, do 89 r. Z tym że nie dokończyłem panu – jak im w Włochach u tego Bischoffa nie wychodziło, to ja to zabrałem i z Adamiakiem żeśmy to rozruszali i robili, do czasu, aż uruchomiliśmy powielacz i na powielaczu żeśmy to drukowali, bo zaczęliśmy na powielaczu robić „Tygodnik Mazowsze” od 83 do 85 r. Ja mam wszystko zaznaczone. On miał takie pudło w piwnicy, znalazł – myślałem, że on to wszystko powyrzucał, a tam są rzeczy – pierwsze próbniki „TM”, takie pozalewane, pogniecione, diapozytywy wszystkich innych historii, ścinki.

BK: A gdzie stał ten powielacz od „TM”, w którym miejscu był? AR: U Adamiaka, na Żoliborzu, stał tam cały czas. Do końca praktycznie, bo on w 85 – go jak gdyby poleciłem MKK i oni go wzięli na drukarza. Do końca drukował już na offsecie. Drukował i „Tygodnik” i „Wolę”, a my tam tylko żeśmy sporadycznie drukowali tego „Taksówkarza”. Pięćdziesiąty numer Rysiek Satel przygotował, bo on był fotografikiem, przygotowywał „Wolę” – zrobił nam na blachach, i ten 50 nr był wydany z kolorowym nagłówkiem na offsecie. Następny był też zrobiony z tym nagłówkiem, a później już chyba wróciliśmy do powielacza. Nie było jak naświetlać blach, to większe problemy są. „TM” cztery czyste matryce mam jeszcze z 84 r. Raz nie wydaliśmy, kiedy Adamiak poszedł do szpitala.

BK: „TM” – kilka matryc było wysyłanych w różne punkty.

AR: Tak. „Wola” tak nie robiła.

BK: W jednym miejscu była drukowana?

AR: Tak, „Wola” drukowana była w jednym miejscu – nie wiadomo gdzie. Chociaż są straszne różne dziwne historie, bo ostatnio wyczytałem, że [Marek] Hołuszko przekazał „Woli” offset. Chciałbym się dowiedzieć, gdzie ten offset był i co on drukował. Jeżeli drukowali, to na Woli, jeżeli drukowali to na powielaczu. A jeszcze inna wersja jest, że drukowali to u człowieka z NOWEJ, który w swoim mieszkaniu drukował różnym firmom różne gazetki. Więc to takie jest poplątane, z pomieszaniem. Wzmianka w ostatnim numerze „Woli” – Maciek Zaleski opisuje, że kuli ściany w piwnicy u Choromańskiej szukając w nich Rexa – tego Rexa, którego my mieliśmy. Czyli oni niby na tym drukowali, później dostaliśmy my. Paranoja – pisze, że w domu była rewizja, kuli ściany, a my w tym lokalu spotykamy się przez wszystkie lata. Nie dziwne?

BK: Z tą poligrafią kłopot. Zawsze była dobrze ukryta widać.

AR: No, ukryta była dobrze, tylko się wydaje – komuś, jak nie jest w to zaangażowany, nie interesuje się tym wszystkim, to rzeczywiście mu się wydaje, że gdzieś rzeczywiście tam jest coś ukryte i coś bardzo działa. To w rzeczywistości tak nie było. Oni wydawali bardzo małą ilość tej „Woli”, poza tym początki były takie, że są dwa egzemplarze z numerem 1. Jest egzemplarz z numerem 2 i 3, które się nie trzymają kupy. Nie wziąłem tego, zapisałem to wszystko. Siedzę nad takim artykułem, ukaże się w Internecie. Czyli daty się nie zgadzają. Ta „Wola”, która jest w „Encyklopedii Solidarności”, nie ma 1-ej i 2-ej, jest 3-a, nie ma pierwszej strony (tam powinna być data, więc jej nie ma), to okazuje się, że te które były 1, 2, 3 były wydrukowane w marcu [1982], a te, które są tam, były wydrukowane w lutym, czyli jest takie nie wiadomo. Ta którą dostałem do ręki, pamiętam ją, bo wtedy siedzieliśmy – „Celina”1 dyktowała, co ma być (zawiązanie się MKK, takie oświadczenie) – to jest ten numer, który był rzeczywiście pierwszy. O pierwszym jako takim, z którym wpadł [Piotr] Stasiński w ogóle ani słowa. Tylko wzmianka – Stasiński poszedł pierwszy siedzieć, tak Zalewski to opisuje. Później było prucie tych ścian, później jakieś dziewczyny, coś tam. A jak ja zaczynam to sprawdzać, porównywać daty, patrzeć jak to się stało, to się nie trzyma żadnej kupy. To jest jedna wielka tragedia. To jest powiązane, ponieważ ja byłem tam i tu, w związku z tym mnie jest to trudno oddzielić, jeśli ja mówię za dużo o MKK, to niech mnie pan pyta o MPT.

BK: Mnie obie te sprawy interesują, jak najbardziej.

AR: To jest bardzo ciekawy temat, ta „Wola”. Nikt się tym nie zajmuje, a tu można by rzeczywiście bardzo wiele powiedzieć. Ale jak oni [z MPT] zostali internowani, pierwszy jak został internowany, to ponieważ ja miałem pieniądze składkowe, organizowałem kartki na mięso. Przyjeżdżałem na Bazar Różyckiego kupować.

BK: Można było kartki kupić?

AR: Tak, bo trzeba było dać żonom, jak one tam jechały w odwiedziny, przynajmniej papierosy jakieś, jedzenie. Moja żona robiła kiełbasę w smalcu w słoikach. Ja kupowałem papierosy (nie było tych papierosów za dużo). Trafiłem kiedyś Orienty, były takie papierosy, i dwa wagony tych Orientów wybłagałem w kiosku i przekazałem. Z chwilą, kiedy oni wrócili z tego internatu, żeśmy się spotkali od razu na wódce.

BK: W jednym mniej więcej czasie wyszli czy tak po kolei?

AR: Jakoś tak po kolei wychodzili, teraz panu nie powiem. Daty to są. W każdym razie Szaszkiewicz jak wyszedł z internatu, to ja się go pytam – Maciek, dostałeś fajki i mięso? Te Orienty? Co, dobre były? – Człowieku, kto by to palił? K…, my mieliśmy Marlboro amerykańskie i czekoladę! – Oczy w słup zrobiłem. Myślę sobie, zaraz, mówili, że w internowaniu na Białołęce leją, tłuką, nic nie dają, nic nie można, a on mnie wychodzi i mnie mówi, że oni dostawali Marlboro i czekoladę amerykańską. Jakby mnie w pysk ktoś strzelił normalnie! Odnośnie Szaszkiewicza – on kiedyś rzeczywiście mówił przy rozmowach, że współpracował z Czumami. Jeszcze wcześniej w latach siedemdziesiątych jak powstało ROPCiO, to chodził do nich na Włochy. Ale ja przejrzałem jego akta –w aktach rzeczywiście taksówkarza, ma tyle [pokazuje, że dużo]. Jest Czuma Andrzej. Matka Szaszkiewicza drukowała dla Czumy biuletyny, gazety, książki. Jest zdjęcie – siedzi kobiecina, obok stoi powielacz albo offset, bo to zasłonięte (nie wiem, na powielacz, to by musiał bardzo dobry), i sterta stoi wydrukowanych rzeczy. To jest dowód w jego sprawie. A on niby z Tyburskim kiedyś tam przyszli, nie pamiętam kiedy, na spotkaniu z dyrektorem chcieli rozdawać jakieś ulotki. Podobno zostali przepędzeni. Natomiast Szaszkiewicz z bratem załadowanym samochodem jechali do Częstochowy, z bibułą dla Czumy. Od samego początku byli pod obserwacją – jest wszystko ładnie opisane, kiedy ich zatrzymuje drogówka nawet. Na drodze celem zwykłej kontroli, żeby nie skojarzyli, że to Służba Bezpieczeństwa, znajdują bibułę, zabierają ich do aresztu, mają kolegium itd. Przychodzą do domu, do matki na rewizję, bo dowiedzieli się, że kaloryfery wymieniają. Jest pismo, jest wszystko. Jeden z ubeków ich człowiek wchodzi z nimi przebrany za robotnika. Oni tam coś kręcą, on się rozgląda po mieszkaniu, patrzy czy gdzieś stoi offset czy powielacz. Ci moi koledzy [koledzy-ubecy] mi mówili, że ponieważ jeden z nich obserwował tych działaczy – za robotników przebierali się. Wszystko było tak, że ludzie wchodzili do zakładu pracy, udawali, że są robotnikami, w rzeczywistości byli takimi tajnymi agentami. Jak przejrzałem te akta, zrozumiałem, że Szaszkiewicz był totalnie na widelcu. Jeszcze nie mam z nim kontaktu, bo on zerwał kontakty. Jeszcze o nim jest taka bardzo ciekawa historia: pierwszego dnia, jak go zawieźli kiedy został internowany, grał w siatkówkę i złamał sobie paluszek, mały. Z związku z tym zawieźli go chyba na Bródno, tam mu założyli gips (mówię ogólnie, zmierzam zupełnie do czegoś innego), wniosek o przewiezienie na Barską na rehabilitację na założenie gipsu czy może na zdjęcie gipsu wydał gen. Brygady, komendant główny policji (uciekło mi nazwisko). W każdym razie zdziwienie było – przeglądam prześwietlenie ręki – paluszek zdrowy, nie ma żadnego złamania, nie ma potrzeby zakładania gipsu. To takie właśnie są dziwne historie, może żaden historyk by na to nie zwrócił uwagi. No tak, złamał palec, zawieźli go i zrobili. Ja myślę troszeczkę innymi kategoriami – ja myślę kategoriami, że zostałem potwornie oszukany, zrobiono mnie w bambuko totalne. Później pomału, pomału to się rozchodziło i na sam koniec już nic nie było. Mnie wyrzucili w 85 r. Dostałem takie dziwne wypowiedzenie i też właśnie nie wiem, w jaki sposób to się stało. Wcześniej odbieraliśmy papier. Może jeszcze wcześniej wrócę. W 83 r., pod koniec sierpnia, pojechaliśmy na taką akcję nie pamiętam, kto przyszedł na spotkanie MKK. Ponieważ w tych wszystkich, jak pan teraz przejrzy, [opracowaniach], czołowi działacze MKK – tam jest napisana sterta ludzi, mnie tam nie ma. Na ogół zawsze ta śmietanka się nazywała, tak ją nazwijmy, czyli ja jako szef transportu, Marek Latos do 86 właściwie do 85, bo on później tylko tak lawirował, bo wciągnąłem Adamiaka w kolportaż…

BK: Latos też od transportu?

AR: Latos był tylko od kolportażu, tylko. To znaczy, że musiał być skazany na mnie albo na jakiegoś mojego kolegę, bo inaczej sam by nie rozwiózł po punktach tej bibuły, Choromańska jako szefowa, Boni jako też przedstawiciel MKK (myślałem że on jest przedstawicielem raczej „Woli”) i czasami, ale to tylko na początku, przez pierwsze dwa lata od czasu do czasu wpadał Stasiński, ale on tylko wpadał, z kimś pogadał i zaraz wychodził. A reszta ludzi: i dwóch takich jakby stałych członków, to Marek z Wytwórni Filmów Dokumentalnych, i Stasik z MZK, Czasami ktoś z Polkoloru przyszedł, ale nie było takich zakładów, żeby mogło być tak dużo przedstawicieli, że ta organizacja była tak prężna, że w ogóle nigdzie na świecie czegoś takiego nie było. Tu nie było tak w rzeczywistości. I Rysiek Satel od drukarzy był – on zajmował się jak gdyby drukowaniem tych wszystkich gazet (mnie się wydawało że to jest tak potwornie skomplikowane, ale jeśli oni mieli jeden powielacz i jeden offset i robili „Wolę”, to w związku z to nie było bardzo skomplikowane). Ponieważ mieli problemy cały czas (w styczniu 83 r. ruszyli z drukowaniem na offsecie, a ta maszyna została wyjęta kilka miesięcy później, 8 miesięcy (styczeń – sierpień). W dziwny sposób podjechaliśmy pod szkołę poligraficzną na Stawki. Ona jest do rej pory. Poszedł Marek, Stasiński, dwóch kolegów z taksówki, czyli Szeliga, Liberadzki – bo byliśmy we trzech. Ja zostałem w taksówce, bo miałem dalej jechać. Nie pamiętam, kto tam jeszcze był? Dużo osób nie było. Po chwili przynieśli ten offset w częściach, wsadzili mnie do samochodu, położyliśmy z tyłu. Marek wsiadł, tych dwóch taksówkarzy odwiozło tamtych gdzieś, gdzie chcieli, Piotra Stasińskiego podobno na Dworzec Centralny, bo on jechał do Milanówka, chociaż mieszkał na Czumy. Wtedy to nie wiedziałem, mogę panu powiedzieć co wiem. On [offset] się do bagażnika nie zmieścił, leżał z tyłu na siedzeniu. A policji było, milicji! Już się ciemno zrobiło i gdzie się nie ruszyliśmy – Marek mówi – Jedź w boczną drogą , gdzieś tam przez Pruszków jechaliśmy – to i tam radiowozy stały. Tak mówię – Ty, oni chyba nas pilnują cały czas, bo to nie było możliwe, że akurat na naszej drodze. I dojechaliśmy do tego Milanówka i już w Milanówku w ogródku czekał Stasiński. A przecież mógł się zabrać z nami, byłoby bezpieczniej. On by sobie siedział, ręką by przesłonił to wszystko w razie zatrzymania, ale on już był. To takie są dziwne sprawy, które ja próbuję wyjaśnić. Przejęli ten offset i później ruszyli już ostro z tym offsetem. Działał praktycznie do końca, bo w 89 r. z Adamiakiem zawieźliśmy to do „Kręgu”, do takiego Wojtka Zubowicza. Na Okęciu on mieszkał i tam ten offset jeszcze trochę pracował, bo później żeśmy się trochę bawili dla „Kręgu” składaniem książek.

BK: Czyli ten offset nie był zdjęty przez esbecję? Czasami ona wkładała jakieś nadajniki do sprzętu, prawda?

AR: Wiem. Ja się zastanawiam, ponieważ była potworna cisza wtedy, były jednak ciężkie sprawy, żeby zdobyć maszynę i drukować. I nagle ze szkoły – to w szkole nikt się nie zorientował, że zginął offset? To nie jest szczotka do zamiatania, to jest sprzęto do drukowania. Ginie i nigdzie nic się nie dzieje. W żadnej gazecie nic nie jest napisane! Jak na temat Narożniaka – wszystkie gazety się prześcigały, że sukces. A tutaj jedna wielka cisza.

BK: Może był jakoś kupiony ze złomu, może popsuty?

AR: Nie w szkole nikogo nie była, bo to była bodaj niedziela, z tego co ja pamiętam, oni musieli tam się włamać do tego, jakoś otworzyć drzwi czy ktoś miał klucz. Dziwne w każdym bądź razie. Później taka dziwniejsza sprawa była po jakimś czasie: były kłopoty z papierem. No bo były rzeczywiście kłopoty z papierem, z farbą, ze wszystkim. Chwalą się, że zrzuty były olbrzymie, że pieniądze wszystko to mieli, sprzęt sprowadzali z Zachodu, tylko nie wiadomo dla kogo i jak to wyglądało wszystko. Piotrek nagrał dwie palety papieru. Stasiński. To jest olbrzymia rzecz, bo tam wchodziło nie pamiętam 200 czy ileś [ryz]. W każdym razie paleta załadowana do dużego fiata, cały bagażnik i z tyłu: ten samochód szorował brzuchem po jezdni. Jak załadowaliśmy ten papier (ja byłem z Markiem Latosem i Szeliga, bo takich brałem ludzi, którzy mogli więcej liznąć). Już mieliśmy odjeżdżać, a Stasiński wychodzi – Jeszcze paleta jedna! – Ja mówię – Co zwariowałeś, a gdzie my to zabierzemy teraz? – Nie ma możliwości, żeby kogoś ściągnąć szybko, my tu stoimy jak na widelcu, dwie taksówki załadowane papierem. Ponieważ ja niedaleko mieszkam…

BK: Taksówki bagażowe?

AR: Nie, osobowe. O to chodzi, że bagażówka – pół biedy. Niedaleko mieszkałem i miałem swój samochód, syrenkę, pod blokiem, w takim miejscu, że nie było specjalnie widać. Powiedziałem – Poczekajcie, szkoda papieru. Przerzuciłem tą całą paletę do syrenki – ona mi całkiem tak usiadła. Przykryłem szmatami, przyjechałem, załadowaliśmy ten papier i pojechaliśmy. Ledwo ruszyliśmy, a jechaliśmy razem, wyprzedza mnie samochód, zatrzymuje tylko mnie, a Marek z Krzyśkiem (oni jechali za mną) Jak on zrobił to? Oni jechali za mną, wyprzedził tylko mnie, zatrzymał tylko mnie, chociaż miał możliwość zatrzymania tylko mnie. Wysiadł. Po cywilnemu był – Milicja! – mówi. – Co pan tu wiezie? Ten samochód tak siedzi. – Zobacz nie widziały, że tam jest papier. Miałem pan co tam wiozę. Patrzy. – Otworzyć bagażnik? – pytam się go. Nie, nie. Żebym nie otwierał, jak samochody jechały, żeby takiego nosa, że mówię do Marka – Wiesz co, daj mi pieniądze jakieś. – Mam tylko 10 tysięcy. – Daj te 10 tysięcy. – mówię tak – No to ile? On cmoka. – 5 tysięcy wystarczy? Nie mam więcej. – Tak jakoś mi się tam udało wyskubać te 5 tys., bo miałem 10, żeby nie zobaczył, miałem tylko dziesięć. Nawet taki uprzejmy był – Jak bym miał łączność, to bym powiedział, gdzie tam stoją. – Wziął, cześć i pojechał. Ja dojechałem, powiedziałem. O co chodzi, Stasiński oczywiście już też tam czekał. W dziwny sposób, błyskawicznym tempie się dostawał do tej swojej miejscowości. Niby połączenie do tego Milanówka było, to gdzieś było koło stacji, ale jakoś tak dosyć szybko, bo z Bema, zanim by dojechał na Dworzec Zachodni czy nawet na piechotę zaszedł, to trochę to trwa. Mógł się równie dobrze zabrać ze mną, bo Marek jechał z Krzyśkiem, bo Krzysiek nie znał trasy, a ja znałem, mogłem sam dojechać. Mógł do mnie wsiąść i mogliśmy sami dojechać. To taka śmierdząca sprawa była.

Następna już była, jak mnie wyrzucili. Wziąłem zmiennika i zabieraliśmy papier z Pyr. Od Marka Latosa żony. Tam było też dużo papieru, i ledwo ruszyliśmy z tym papierem, tak samo załadowani, od razu radiowóz. Wsadził łeb z drogówki, a tu z tyłu obok mnie pełno papieru leżało. I cały bagażnik. Nie wiem czy Marek mu dał coś do ręki, bo taksometr był umieszczony na półce, zaglądał w tym momencie, czy mu dał coś.

BK: Czyli taksometry chcieli sprawdzać?

AR: Tak, co się praktycznie nigdy nie zdarzało. Nawet jak mnie kiedyś zatrzymał milicjant, czy on patrzył, czy taksometr jest włączony? Przede wszystkim widzi światełko od razu na szybie. Jak żółte, to znaczy że włączony, jak zielone, że nie włączony. – No i dobra, jedźcie. Mówię – Ty, jak ruszymy teraz, to urwiemy rurę wydechową. – Oni przecież widzieli, że my ledwo wyjeżdżamy, że to wszystko siedzi. Dojechaliśmy do Milanówka. To takie były dziwne historie.

BK: Może milicja była łatwiej przekupna niż esbecja, prawda?

AR: Wszystko było jedno.

BK: [okazuję artykuł z „Tygodnika Solidarność”] Liberadzki się obraża na wszystkich w komisji zakładowej, że się dają przekupić dyrekcji. Tak mnie więcej to jest. Tyburski też mi mówił, że sam nie mógł kierować tą komisją. Oni byli za dyrekcją. Przed 13 grudnia. Mówił, że miał kłopoty i rozwiązano tę komisję podobno.

AR: Komisja została po stanie wojennym zlikwidowana zupełnie, tak jak Solidarność. Komisji nie było żadnej, powstała dopiero później w 89 r. Tworzyli ją ci ludzie, którzy działali, właściwie na Ochocie chyba. Skrzypczyński już chyba nie pracował, Szaszkiewicz też nie pracował. Czyli Tyburska, Klaman. Najpierw Klaman został przewodniczącym Solidarności, później chyba była Tyburska.

BK: Chyba Tyburska przez dwie kadencje była?

AR: Ale jak ja się z nią spotykałem jeszcze w 2000 którymś tam roku, to ona nigdy nie mówiła, że jest przewodniczącą Solidarności. Wciągała zawsze ode mnie wiadomości, co ja wiem itd.

BK: Może stan wojenny. Taksówkarze robili takie akcje protestacyjne w stanie wojennym samym. Na przykład 13 maja. Przejazd miał być przez miasto.

AR: Jakiś przejazd – nawet mam zdjęcie chyba z tego. Ale teraz panu nie powiem czy to był przejazd w stanie wojennym czy przed stanem wojennym.

BK: Może na święcenie sztandaru? Pan był na tej imprezie? Święcenie sztandaru komisji zakładowej na Pradze, jeszcze przed stanem wojennym.

AR: Tak, byłem na tym święceniu sztandaru. Zresztą nie wie pan jak on wyglądał, ja panu pokażę jak on wyglądał. Wydaliśmy bloczek [pokazuje znaczek podziemny]. Święty Krzysztof.

BK: To jest MZK. MZK było częścią MPT?

AR: Przepraszam, to jest MZK! Myśmy dla MZK robili też święcenie sztandaru, znaczki. […]

BK: To są rzeczy które pan drukował?

AR: Tak, to są rzeczy które myśmy drukowali. [pokazuje wydruki znaczków itp.] […] Strasznie dużo znaczków nam ukradł pewien złodziej.

BK: Pieniądze za znaczki szły do MKK głównie, do MPT nie szły?

AR: To było robione po bardzo małych kosztach, my na tym nie zarabialiśmy w ogóle, drukując „TM” nie dostawaliśmy żadnych pieniędzy, tak jak normalni drukarze. Dopiero Adamiak, jak zaczął drukować na offsecie, to dostawał jakieś pieniądze. Natomiast tu musieliśmy samo kombinować farby, papier, cuda-niewidy robić. Po kosztach własnych to było oddawane. To się wszystko ukazywało, to dostawało MKK, „Celina” to rozdzielała gdzieś po zakładach pracy – nigdy się nie rozliczono z tych pieniędzy.

BK: Za znaczki to były spore pieniądze. „Głos Wolnego Taksówkarza” był jak rozumiem za darmo?

AR: Tak, za darmo, Nikt nie płacił za drukowanie tego. […] To są z kolei legitymacje zrobione dla MPT. Tyburski na pewno taką ma ze zdjęciem.

BK: [napis na legitymacji:] „Tajna komisja zakładowa”! A to ciekawe

AR: Natomiast Celina i Boni wyrazili zgodę, jak im pokazałem, to 86 chyba był rok. 87. Czyli już niedaleko było. – Tak tak, zrób takie legitymacje, to będzie bardzo fajnie. – Jak ja zrobiłem próbnik taki: nazwisko, imię, adres, MKK, żeby się wpisało, byłby dowodem na to, że chociaż ci ludzie, którzy działali w MKK w tej strukturze mieliby jakąś taką legitymację z czymś wpisanym. Kiedy oni zobaczyli, że ja jestem w stanie to zrobić, to rękami i nogami się zapierali, że absolutnie nie. – Wiesz, bo jak będzie wpadka, to się to, to się tamto, nie. – Tym bardziej, że sam podpisał [słowo niezrozum.] Służby Bezpieczeństwa. […]2

BK: Pan transport organizując, brał taksówki głównie? Czy też z MZK były jakieś wozy?

AR: Nie, to wyglądało tak, że moimi zastępcami jak gdyby – ponieważ ja byłem i tu, i tu, – w pewnym momencie byłem zmęczony i spytałem, czy mogę przysłać mojego zastępcę.

BK: Pan cały czas pracował normalnie jako taksówkarz, a jednocześnie drukował.

AR: Tak, w 85 r. już nie pracowałem jako taksówkarz. Ale nadal byłem przedstawicielem MPT, byłem związany, bo cały czas walczyłem, żeby mnie przywrócili do pracy. I nie pamiętam roku, czy to był 84 czy 83, poprosiłem Janusza Skrzypczyńskiego. On tam chodził na te spotkania, ponieważ to było raz w tygodniu, nie wiem czy on tam był sześć razy czy siedem. W każdym razie zawsze na spotkaniu na koniec podawano adres, gdzie się spotykamy w następnym tygodniu. Adresu nie podano, a że miałem z Markiem kontakt cały czas, bo nie chodziłem na spotkania, ale w niedzielę żeśmy z Markiem zabierali bibułę i rozwozili…

BK: Z Markiem Latosem czy Hołuszką?

AR: Hołuszki nie pamiętam zupełnie, żeby on kiedykolwiek był na jakimkolwiek spotkaniu.

BK: On w pewnym momencie już siedział.

AR: Siedzieć nie siedział, bo dopiero w listopadzie [82] go złapali. Też ciekawa historia. W aktach jest co innego, on opisuje w Internecie co innego, ale to będzie do wyprostowania przeze mnie. Mówię tutaj – Oni go [Skrzypczyńskiego] nie chcieli. Mark Latos przyszedł powiedział – Oni nie chcą Janusza, wróć ty. On już więcej nie poszedł tam, bo być może interesował się czymś, czym nie powinien się interesować, a ja się interesowałem tym, co do mnie należy, do moich obowiązków, żeby się z tego wywiązywać. Później bodajże w 85 r. poszedł Waldek Liberadzki – oczywiście za ich zgodą, bo tak nie mógł nikt tam przyjść – wyrazili zgodę, żeby przyszedł. Ten to wyleciał od razu po trzech spotkaniach podobno. Czy po dwóch.

BK: Dlaczego? Nie był dyskretny?

AR: Nie mam pojęcia. O jakieś pieniądze chodziło na samochód – czy wziął, czy się nie rozliczył. W każdym bądź razie, tylko ci dwaj ludzie byli z mojego nadania. Później już do końca do lutego bodajże 89, kiedy musiałem iść na operację, to ja tam chodziłem, ja utrzymywałem kontakt z tym wszystkim. Natomiast do przewozu papieru czy innych [zadań], był taki okres, że Bischofft – to był 88 chyba rok, końcówka była –prywatnym samochodem z Adamiakiem jeździł po tę gazetę przez jakiś okres czasu, wozili po punktach. Później to już końcówka była rzeczywiście – kilka razy brat [Jacka Hugo] Badera z Andrzejem chyba. Na końcu to już Bader rozwoził to, oczywiście przypisał sobie, że on i był drukarze, „TM”, że był szefem transportu itd.

BK: Dużo był ludzie zaangażowanych w „Wolę”, ale dużo się o tym nie pisze. Jest jeden artykuł o tym w tej książce Friszkego, prawda. Pan widział w tej zielonej?

Toborowicza. Bierze telefon, uśmiechnięty, dzwoni do niego. Ja się na niego patrzę – Co, pan ze mną nie będzie rozmawiał? – krzyczy do tego Toborowicza. Zaraz pan tu zobaczy co tu będzie! Się rozłączył. Dzwoni do następnego – Halo Komitet Centralny? Ja dzwonię tutaj z gazety, „Sztandar Młodych”, mam tu pana o nazwisku Rosłoń, ten pan powinien być przywrócony do pracy, a tu się nic nie dzieje. Dobrze towarzyszu, poczekam towarzyszu. – Ja się na niego patrzę. – [naśladując płaczliwy głos dziennikarza] Towarzyszu ja bardzo przepraszam , bardzo przepraszam. – Facet zaczyna płakać. Niech pan sobie wyobrazi, to nie są jaja, facet zaczyna płakać. – Towarzyszu, ja bardzo przepraszam, czy to nie zaważy na dalszej mojej karierze? Bardzo towarzysza przepraszam, bardzo.

BK: Nic nie załatwił.

AR: On załatwił to, że już nie pracował w „Sztandarze Młodych”, bo kupowałem tą gazetę, i pamiętam jego artykuliki. I już go nie było. Czyli zniszczyli człowieka definitywnie.

BK: Ten Toborowicz nie do ruszenia, on partyjny był oczywiście jak to dyrektor.

AR: Tak, partyjny, oczywiście, inaczej by się nie dostał. Poza tym jak wróciłem na bazę po wygranej sprawie w terenowej komisji odwoławczej, chciałem wejść na przepustkę, to absolutnie, nie ma mowy. Mówię – mam – „przywrócony do pracy”. – My się będziemy odwoływali. Nie chciał mnie przez bramę wpuścić. To ja przeszedłem przez furtki koło naszej stacji benzynowej. Poszedłem do kadr. Jak oni zobaczyli, że jestem w kadrach, zadzwonili po ubecję. Przyjechała czarna wołga, a ja sobie już normalnie wyszedłem. Poszedłem chyba nawet wtedy do tego dziennikarza chyba też. Przyjeżdżam później do domu, a żona mówi – Wiesz co? Myślałam, że to wujek, był taki rzeczywiście podobny do naszego wujka, ten Chmielowiec, cały ubek. Oni przyszli i mówi, że ty przeskoczyłeś przez płot i tam awanturę robisz. Zostawili ci wezwanie, że masz się zgłosić, mieliśmy ławę i na tej ławie leżały gazety, „Tygodnik Mazowsze”, „Wola”, po kilka egzemplarzy, jeszcze jakieś takie inne. Przywiozłem od Adamiaka (żeśmy razem pojechali), to wziąłem sobie kilka sztuk. Oni [ubecy] to zabrali. Data była wybita, że to się miało dopiero ukazać, jeszcze się nigdzie nie ukazało. Pojechałem. Nic, nikt się nie zainteresował tym, że te gazety dopiero będą za trzy dni. W obiegu. Nikt się nie zainteresował, nie dziwne?

BK: Może ktoś przegapił?

AR: Może i przegapił.

BK: Czyli pana nie chcieli przyjąć do tej roboty.

AR: Jeszcze się na tym nie skończyło. Dziennikarz, pan sekretarz nie pomógł, no to pojechałem do tej „Gazety Wyborczej”. A, Klaman załatwiał. – Ja jako przewodniczący załatwiam, siedź cicho, rozmawiam z Toborowiczem. – Czekam i czekam a tam nic. Pojechałem do tej „Gazety Wyborczej”. Mówię jaka jest sytuacja. Ona mówi – Pan da te dokumenty, ja skseruję. Zrobiła to, młoda dziewczyna, skserowała. – Dam panu znać. Damy panu znać. – I tak mi znać dali, że przyjechał Klaman i z mordą na mnie – Co ty mnie autorytet podważasz, mnie?! – Ja mówię – O co ci się rozchodzi? – Przecież wiesz, że ja załatwiam z Toborowiczem po cichu. – Mówię – Andrzej, ty sobie możesz załatwiać z Toborowiczem po cichu, a ja k… chcę, żeby to było głośno, nie cicho! Ja chcę wyrzucić go na zbity ryj za to całe jego chamstwo! – Nasza przyjaźń się skończyła w tym momencie. Następnego dnia bodajże zawiozłem mu całe pudło tego archiwum, które zbierałem, zostawiłem mu to całe pudło.

BK: Czyli Klaman może mieć jakieś papiery? On jeszcze żyje?

AR: Klaman tak! On wrócił potem do MPT, jakoś tak jak był przewodniczącym to zrezygnował, bo mu Zalewski za litr załatwił wyjazd do Stanów, wizę. Oni tam pojechali z kumplem. Obydwaj chyba na dwa lata, pracować przy azbeście. Później jak wrócił, ja wróciłem w 93 r. do MPT, ale to zupełnie tak – już sąsiad pracował w MPT. Mówi – Chodź jak chcesz, to cię wezmę na zmiennika. Mówię – Człowieku, nie przyjmą mnie. Nawet mowy nie ma. – Przyjmą. Pojechałem – rzeczywiście! Toborowicza nie widziałem, ale jego zastępcę. Już nie pamiętali, bo to minęło sześć lat. Albo pamiętali, ale to już się czasy tak zmieniły, że właściwie lada moment weszły prywatne samochody. Oni na tym zarabiali. Wróciłem, później Klaman wrócił jeszcze, już tego koleżeństwa nie było i nie ma. Oczywiście z „Gazety Wyborczej” nikt się nie odezwał nigdy, natomiast jeszcze na początku gdzieś tam w gazecie wyczytałem, że powstał region Mazowsze. A to mówię – Pojadę do Regionu, zobaczę. Ale nic nie było słychać o żadnym Bonim, o żadnym Zalewskim. Wchodzę z papierami na piętro takie (teraz jest tam wydział drogowy ZDM-u chyba). Patrzę – idzie Boni z Zalewskim. Trzymają się jak bliźniaki, bo oni zawsze tak w parze chodzili. Boni minę zrobił, Zalewski się uśmiechnął. – Cześć, cześć, co tu robisz? Mówię – Nic, przyszedłem złożyć papiery, może mi Region pomoże w tym wszystkim. Zalewski podszedł, tam facet siedział przy biurku, mówi – Weźcie te papiery, nasz, swój chłop! – Poklepał mnie, odwrócili się i poszli. Myślałem, że oni są tam przejazdem tylko; dopiero później po jakimś czasie się zorientowałem, że on był przewodniczącym Regionu! – Dwa tygodnie, będzie załatwione. – Niech pan sobie wyobrazi, że nie dawali znaku żadnego. Pojechałem, wchodzę tam, mówię – Coście tu załatwili? On wyjmuje ten zeszyt, przewraca te kartki. Ja patrzę: „Rosłoń” wykreślone wszystko na czarno. W ten sposób mnie pomogli. Później jeszcze trafił mnie się, był taki okres 93 rok – był [Boni] ministrem pracy. I go kiedyś trafiłem, miałem chęć go trafić. Tak go niemiłosiernie zjechałem, On zaczął płakać – tak jak w telewizji. Zaczął przepraszać. Chodziło mi o to, że on jako minister – jeszcze wtedy brałem rodzinne – on to rodzinne zmniejszył tę wypłatę na dzieci. – Mówi że to nie on, że Komołowski. Znalazłem w biurku, musiałem to podpisać. To ty –mówię – mózgu nie masz swojego? Kim ty jesteś? – Daj telefon, zadzwonię do ciebie. – Oczywiście się nie odezwał.

BK: Wracając do tych starszych spraw, patrząc na MPT, czy pan miał jakiś kolegów partyjnych? Partia się mocno trzymała, dobrze?

AR: Miałem kolegę partyjnego, też nie wiedziałem. Klaman należał do partii! W którymś roku zrezygnował, ale ogólnie nie.

BK: On potem drukował przecież, z Tyburskim drukował, prawda w podziemiu trochę. Był drukarzem.

AR: Kto?

BK: Klaman właśnie.

AR: To co panu mówiłem – pociągnął dwa razy [na sicie] wałkiem przy drukowaniu „Głosu Wolnego Taksówkarza”. Oczywiście to się nie udało i trzeba było to wszystko wyrzucić do śmieci. Ale to na tej samej zasadzie polega, że ludzie nie mają informacji. Ale jak próbowali coś, to niech będzie, że byli drukarzami. W każdym razie sobie nie przypiszą tego, że to, co ja drukowałem z Adamiakiem, to jest ich. Może tylko jeden numer na ramce, jeżeli to się w ogóle udało. Było ich tam więcej z tamtej strony, bo oni się jak gdyby oddzielili: grupa z Ochoty poszła bliżej Maćka Zalewskiego, zakładali niby jakieś Grupy Polityczne, cuda-niewidy, to jedną wielką bzdurą.

BK: Nie można powiedzieć że ci działacze, w pewnym momencie zaczęli żyć z drukowania? Tak można powiedzieć o po stanie wojennym

Komentarzy: 0

2011-04-09 AR: U Adamiaka, na Żoliborzu, stał tam cały czas. Do końca praktycznie, bo on w 85 – go jak gdyby poleciłem MKK i oni go wzięli na drukarza. Do końca drukował już na offsecie

AR: U Adamiaka, na Żoliborzu, stał tam cały czas. Do końca praktycznie, bo on w 85 – go jak gdyby poleciłem MKK i oni go wzięli na drukarza. Do końca drukował już na offsecie. Drukował i „Tygodnik” i „Wolę”, a my tam tylko żeśmy sporadycznie drukowali tego „Taksówkarza”. Pięćdziesiąty numer Rysiek Satel przygotował, bo on był fotografikiem, przygotowywał „Wolę” – zrobił nam na blachach, i ten 50 nr był wydany z kolorowym nagłówkiem na offsecie. Następny był też zrobiony z tym nagłówkiem, a później już chyba wróciliśmy do powielacza. Nie było jak naświetlać blach, to większe problemy są. „TM” cztery czyste matryce mam jeszcze z 84 r. Raz nie wydaliśmy, kiedy Adamiak poszedł do szpitala.

BK: „TM” – kilka matryc było wysyłanych w różne punkty.

AR: Tak. „Wola” tak nie robiła.

BK: W jednym miejscu była drukowana?

AR: Tak, „Wola” drukowana była w jednym miejscu – nie wiadomo gdzie. Chociaż są straszne różne dziwne historie, bo ostatnio wyczytałem, że [Marek] Hołuszko przekazał „Woli” offset. Chciałbym się dowiedzieć, gdzie ten offset był i co on drukował. Jeżeli drukowali, to na Woli, jeżeli drukowali to na powielaczu. A jeszcze inna wersja jest, że drukowali to u człowieka z NOWEJ, który w swoim mieszkaniu drukował różnym firmom różne gazetki. Więc to takie jest poplątane, z pomieszaniem. Wzmianka w ostatnim numerze „Woli” – Maciek Zaleski opisuje, że kuli ściany w piwnicy u Choromańskiej szukając w nich Rexa – tego Rexa, którego my mieliśmy. Czyli oni niby na tym drukowali, później dostaliśmy my. Paranoja – pisze, że w domu była rewizja, kuli ściany, a my w tym lokalu spotykamy się przez wszystkie lata. Nie dziwne?

BK: Z tą poligrafią kłopot. Zawsze była dobrze ukryta widać.

AR: No, ukryta była dobrze, tylko się wydaje – komuś, jak nie jest w to zaangażowany, nie interesuje się tym wszystkim, to rzeczywiście mu się wydaje, że gdzieś rzeczywiście tam jest coś ukryte i coś bardzo działa. To w rzeczywistości tak nie było. Oni wydawali bardzo małą ilość tej „Woli”, poza tym początki były takie, że są dwa egzemplarze z numerem 1. Jest egzemplarz z numerem 2 i 3, które się nie trzymają kupy. Nie wziąłem tego, zapisałem to wszystko. Siedzę nad takim artykułem, ukaże się w Internecie. Czyli daty się nie zgadzają. Ta „Wola”, która jest w „Encyklopedii Solidarności”, nie ma 1-ej i 2-ej, jest 3-a, nie ma pierwszej strony (tam powinna być data, więc jej nie ma), to okazuje się, że te które były 1, 2, 3 były wydrukowane w marcu [1982], a te, które są tam, były wydrukowane w lutym, czyli jest takie nie wiadomo. Ta którą dostałem do ręki, pamiętam ją, bo wtedy siedzieliśmy – „Celina”1 dyktowała, co ma być (zawiązanie się MKK, takie oświadczenie) – to jest ten numer, który był rzeczywiście pierwszy. O pierwszym jako takim, z którym wpadł [Piotr] Stasiński w ogóle ani słowa. Tylko wzmianka – Stasiński poszedł pierwszy siedzieć, tak Zalewski to opisuje. Później było prucie tych ścian, później jakieś dziewczyny, coś tam. A jak ja zaczynam to sprawdzać, porównywać daty, patrzeć jak to się stało, to się nie trzyma żadnej kupy. To jest jedna wielka tragedia. To jest powiązane, ponieważ ja byłem tam i tu, w związku z tym mnie jest to trudno oddzielić

@Delpen

Zgadzam się w pełni.

"To my musimy pokazywać Polsce siebie i walczyć o lepszą Polskę. Oni już żyją w Polsce wymarzonej." Twój cytat oddaje w pełni sedno sprawy!

Stale jest zadawane pytanie - Jak to robić najlepiej?

Moim zdaniem niezbędne jest:

- manifestowanie naszych żądań i to publiczne, a więc wykorzystywanie wszelkich możliwych okazji, rocznic do organizowania manifestacji i wieców

- demaskowanie oszukańczych, niekiedy skrytych działań rządu i obecnych elit

- rozliczanie elit postkomunistycznych z niespełnionych obietnic

- szukanie i wypracowanie modelu pozwalajacego na połączenie i konsolidację sił prawicowych

- tworzenie struktur oddolnych, ale nie TYLKO wirtualnych

- uświadamianie tych jeszcze nieuświadomionych (a więc !!! ponad 80% społeczeństwa !!

Oczywiście 12.12.2011 o 20.00 jestem na Placu Konstytucji!!!

Bolszewik od żyrandola cos bąkał

o udziale w tego typu marszach. W związku z tym czekam na stanowisko pałacu

@nikander

Cały czas dyskutujemy tutaj co jest sprawą słuszną. A tak poważnie mówiąc: musimy to wszystko przedyskutować? Serce Ci nie podpowiada?

Komentarz usunięty administracyjnie

@joulupukki

Kod BIC się dowiem i podam.

@Mariovan

A może właśnie donieśli...

@Łażący Łazarz

Serce to dużo, ale za mało, by wiedzieć co należy robić, Kochanieńki. Dużo za mało.

@oskar20

Mógłbyś w imię dobrej sprawy nie spamowac głupot? Na NE tak zobaczysz cenzurę jak świnia niebo.

Regulaminu natomiast trzeba przestrzegać

@Alfred Rosłoń

Zapraszałam Pana do NE trzykrotnie. Wystarczy napisać do mnie na maila kiedy ma Pan czas - to się zgramy i zrobimy wywiad.

@Alfred Rosłoń

Z tego co wiem: Tak

@Halszka

Przekazałem Tomkowi Sokolewiczowi - niech wyjaśniają i decydują.

@Andre Cholet

"Jest ważne, aby te pomysły prowadziły do konsolidacji środowisk prawicowych, a nie do ich podziału czy też eliminacji kosztem nowych tworów."

Problem, który postawimy zmusi do prostego czynu:

TAK TAK NIE NIE.

I będziemy wiedzieć kto jest kim...

@Łażący Łazarz

"A może właśnie donieśli..."

Kiepski kontrwywiad. A ponoć mają wielkich specjalistów od służb specjalnych... ;-)

Komentarz usunięty administracyjnie

Komentarz usunięty administracyjnie

@Kacper Gizbo

Jeżeli istnieje jakiś problem to proszę na priv.

Komentarz usunięty administracyjnie

@carcajou

Tak byłem trzy razy ale miałem pecha nikogo nie było. Teraz napiszę maila. Pozdrawiam.

Komentarz usunięty administracyjnie

Komentarz usunięty administracyjnie

@stanislav

"Stąd, gdy po wyskoku takim nie zostanie odwołany rząd, obie izby powinny się rozwiązać. Gdy zaś braknie tam mężów, aby to uczynić, każdy poseł i senator, ostatki choćby honoru posiadając, winien złożyć mandat na znak protestu i, aby nic wspólnego z tą robotą przeciw Narodowi nie mieć. Lepsze to niż do końca życia hańbą się okrywać i w testamencie potomnym zostawić."

Jedno drobne pytanie. Jak?

@stanislav

@Stanislav

Masz rację. Można jedynie mieć nadzieje, że mróz i sikawki będą skutecznym lekarstwem na ten spęd bezwolnej, bezrozumnej, rozmodlonej warszawskiej tłuszczy.

@nikander

Proszę Pana, jesteśmy w przededniu utraty niepodległości. Duża część Polaków zdaje się przybierać postawę obojętności. Może warto władzy pokazać, że jednak jest Polsce silny nurt niepodległościowy? Że komuś jeszcze na niepodległej Polsce zależy?

@p4wel

Dla nas na Podkarpaciu niepodległość do odtworzenie monarchii Austro-Węgierskiej. Warszawa to dla nas jeden wielki syf.

Prowokacja ?

Plac Konstytucji to zdecydowanie najgorszy w Warszawie punkt zborny.

Łatwy do kontroli i rozbicia przez ZOMO!

11.11.11 pokazali już jak to zrobić !

Kto to wymyślił ???

Dlaczego nie róg Jerozolimskich i Marszałkowskiej ???

@nikander

Może Pan rozwinąć swoją myśl bardziej?

Wydaje mi się, że nie zrozumiałem...

Brawa organizatorom!

Inicjatywa obchodu tej rocznicy jest słuszna, potrzebna, konieczna dla przyszłości narodu. Dziwi mnie nierozumienie tej inicjatywy przez niektórych przedmówców. Z za Atlantyku będziemy duchem razem z Wami.

@stanislav

>Tzw.”opozycja pozaparlamentarna” – na której czołową tubę polityczną kreowana jest redakcja Nowego Ekranu

Przez kogo?

Nazwisko Grzegorz Musiał na liście wspierającej umieszczono bez pytania go o zgodę!

Nieładnie, oj nieładnie! Ktoś hurtem powstawiał nazwiska z jakichś wcześniejszych list obecności. Czy to już teraz będzie "normalna" praktyka? Pamiętam takie sposoby z czasów "niedzielnych czynów społecznych" za komuny - w ten sposób zawyżano frekwencję. Z upoważnienia zainteresowanego, proszę nazwisko Grzegorz Musiał usunąć z listy! Podobne żądanie wysłane zostało również do kierownictwa Nowego Ekranu.

Paweł Ziemiński, Marek Delimat

Tiaaaaa..... Najłatwiej w kapciach i ze szklanicą browaru w łapie przy kaloryferze wypisywać jakie głupie są marsze itd..... Gdzie byliście, dziady, przez tyle lat gdy na ul. Ikara w Warszawie zawsze w ten jeden grudniowy wieczór zbierali się ludzie ? Czemu was tam nie było by powtarzać im "jesteście głupi" ??? A może strach, że ktoś wam napluje za to w gębę, was trzyma w domu ? Przyznać się i nie fanzolić !

Panowie dywersanci !

Zabolało? Tak, miało zaboleć.

P.S. Reszcie mówię jedno - Łazarz się nie opierdala. Nie patrząc na przeciwności cała ekipa daje dosłownie 200% normy by to zrealizować. Wracam właśnie z NE i wiem co mówię aż za dobrze. Czapki z głów przed Łazarzem, który nie jest 8 cudem świata, oj nie, ale ma co najmniej jedną cechę, która pociąga nie tylko kobiety - "ma jaja".

Z CALEGO SERCA POPIERAM

@ Lazacy Lazarz

Nie jestem w stanie fizycznie uczestniczyc w manifestacji, bede w niej uczestniczyl duchem.

Przysle darowizne.

Pozdrawiam.

Niech was Niebo blogoslawi.

OBCHODZENIE ROCZNIC JEST BARDZO WAZNE - JEDNOCZY NAROD

@nikander

Czy upamietnianie wprowadzenia stanu wojenego przez komunistycznych zbrodniarzy nazywasz "droga donikad"? Jesli tak, to dlaczego?

Wspolne obchodzenie rocznic waznych wydarzen jednoczy narod. Brak wspolnego obchodzenia waznych rocznic, patriotycznego rozpamietywania i manifestowania, niszczy jednosc narodu.

Czy temu niszczeniu sa w stanie zapobiec jakiekolwiek "think-tanki", jakakolwiek nawet "uzgodniona mysl polityczna" na prawicy, lewicy, czy w kierunkach posrednich, a tym bardziej jedynie paplanie o niej?

Wiec jestes przeciwko przemarszowi upamietniajacemu wprowadzenie przez komunistow stanu wojennego, ktore mialo miejsce 13 grudnia 1981 roku? Jesli tak, to dlaczego?

Czy to z powodow osobistych, np. tradycji komunistycznej w twojej rodzinie?

@Marky

Odpowiadam. NE miał być formacją antysystemową. Stał się żałosnym orszakiem pogrzebowym, dobrym miejsce dla frustratów. . Piszę to jako akcjonariusz w pośredni sposób finansujący to żałosne towarzystwo.

A świętujcie sobie do ostatniego komucha. Niczego więcej nie potraficie.

@nikander

"@p4wel

Dla nas na Podkarpaciu niepodległość do odtworzenie monarchii Austro-Węgierskiej. Warszawa to dla nas jeden wielki syf."

To ciekawe co Pan piszesz.

Komentarz usunięty administracyjnie

@stanislav

Jest pewna granica śmieszności, której nie należy przekraczać, gdyż w oczach innych zostaje się klaunem nie mylić z błaznem Stańczykiem.

PS. Acha i proszę na przyszłość jak cytujecie cudze materiały podawać ich autora.

@nikander

Finansujący :)))) dobre, naprawdę przednie.

kupując akcje za 1 grosz. :)

Jak Panu ciąży ta świadomość finansowania z przyjemnością od Pana je odkupię.

Deal?

@Mariovan

W miesiącu jest zwykle kilka powodów aby protestować, przypominać, świętować, obchodzić lamentować. Idę o zakład o obiad w najlepszej knajpie, że wszystkie sposobności wykorzystacie. Komu z tym nie będzie po drodze to zapytacie o tradycje komunistyczne w rodzinie. Syf, syf, syf...

Komentarz usunięty administracyjnie

@carcajou

Zakochany w Łazarzu?

Komentarz usunięty administracyjnie

@Halszka

Może po prostu więcej wiem choć na pewno nie jest to "miłość" ślepa, a tym bardziej wolna od zranień i pretensji.

@nikander

NE wydaje sie byc antysystemowy - jesli przez "antysystemowosc" rozumie sie bycie w opozycji do rzadow peocko-neokomunistycznych, z ich mediami itd.

A co ty rozumiesz przez "antysystemowosc"? Czy np. aprobowanie obecnych rzadow, brak lustracji i kary dla komunistycznych przestepcow, mile wspomnienia o PRL, pogrubiona kreske?

RE: A świętujcie sobie do ostatniego komucha. Niczego więcej nie potraficie.

Wiec twierdzisz, ze ktos tu potrafi jedynie swietowac, itd., a nic poza tym? Kto by to konkretnie byl?

Jesli chcesz robic cos waznego dla Polski, nie wydaje sie istniec sprzecznosc pomiedzy twoim poragnieniem a obchodzeniem waznych rocznic, manifestacjami patriotycznymi. Obie sprawy wydaja sie byc dobre, wzajemnie sie uzupelniajace.

Czy ty twierdzisz, ze jest inaczej? Jesli tak, to dlaczego?

HALSZKA OSKARZA O "CHAMSTWO" :)

@Halszka

Czy twierdzisz, ze cytowany przez ciebie cytat autorstwa contessy jest "chamski"? Jesli tak, to dlaczego? Czy twierdzisz, ze rzekome chamstwo zawarte w tym cytacie "najlepiej określa rodzaj... patriotyzmu [contessy]" oraz "cele jakie [ona sobie stawia]"? W jaki konkretnie sposob by to rzekome chamstwo okreslalo patriotyzm contessy i cele jakie ona sobie stawia?

Czy wedlug ciebie poziom dyskusji bylby wysoki, gdyby contessa pisala milo i grzecznie o wiadomych osobnikach krytykujacych marsz oraz dorocznym protescie na ul. Ikara, gdyby np. napisala kilka pozytywnych uwag o Jaruzelu, zapewnila ze celem protestu nie jest urazenie go, ze nikt z protrestujacych nie zada, aby zostal , bron Boze, ukarany za wprowadzenie stanu wojennego, itp?

Do contessy i innych godnych szacunku uczestnikow: szanowni panstwo, piszcie tak jak uwazacie za stosowne, uzywajac takiego jezyka, jakiego sobie zyczycie - waszego jezyka, waszego stylu pisania.

Nie dajcie sie zahukac sympatykom komunopolszewii, nie pozwolcie aby to oni dyktowali jak macie pisac, jak mowic - co myslec. Nie dajcie sie nabrac na ich gombrowiczowskie nadymanie sie udawanym oburzeniem i odraza do waszego rzekomego "chamstwa."

Precz z muchnikowsko-komnunopolszwicka cenzura.

:)

Organizatorzyyyyyyy!

Nie zapomnijcie o przypomnieniu grupom zamiejscowym, aby trzymały się razem i wyposażeniu naszych w jaskrawe spraye do oznaczania prowokatorów.

To wszystko poprzedzone ogłoszeniem zasad przez megafony- aby nie było " zaskoczonych".

Na zasadzie- ktoś zaczyna szumieć, spod ziemi pojawia się ekipa TVN, Polsat, czy inna tam, a dwóch naszych przytrzymuje delikwenta.

Podchodzi funkcyjny w kamizelce odblaskowej i z identyfikatorem, powiedzmy jeden na trzysta osób i ładnie sprajuje gnojka wielkim iksem od głowy przez plecy.

Oficjalnie po to, aby policja mogła go łatwo wyłapać, a jeśli to ich prowokator- już nasi z komórkami mogą prześledzić jego losy i pokazać w necie, jak jest puszczany wolno przez swoich kolegów.

Zabawne byłoby też wyciągnięcie przez zadymiarza legitymacji służbowej w celu ochrony ubrania przed zniszczeniem- a wszystko potem w YT i innych miejscach.

@nikander

"Takie zamiłowanie do tych marszów: do pokazywania ilu was jest i ile macie jednakowych czapeczek. Te kolory, te sztandary - jakie to piękne i wzruszające."

Kpisz, czy o drogę pytasz?

Tego "pokazywania się" i "jednakowych czapeczek" najbardziej boją się złogi esbeckie Platformy Obywatelskiej i jej sojuszników: Ruchu Palikota, SLD i dlatego GWniane Cetra Bolszewickiej Propagandy będą wszystko robiły, by Polakom OBżydzać takie marsze.

"Dałem jedynkę, nie pójdę, to droga do nikąd."

Wprost przeciwnie. Taki widok, wielu ludzi kroczących razem, złączonych wspólną ideą, wywołuje palpitacje serca michnikoidów, tuskoidów i innych, którzy z wielkim Bulem wepchnęliby Polskę w ramiona KGBisty i Stasi.

To bardziej nasze produkowanie się na blogach w Internecie jest często głosem wołającego na puszczy a nie wspólne wyjście na ulicę!

Pozdrawiam

popieram takie marsze

trzeba się jednoczyć, pokazywać swoją siłe i przekonywać do działania tych zrezygnowanych ale to dopiero początek walki.

gdy bedzie nas duzo to możemy zrobić rówine duzo ,przejąć władzę i zminiać Polskę na leprzą dla nas wszystkich a nie tylko wybranych.

nie zgadzam się

nie wolno oddawać włdzy nad naszym krajem w żadne obce ręce.

Sami wiemy co dla nas jest najleprze a nie jakaś Merkel czy Sarkozy bo oni martwia sie głownie o swoje. Trzeba wymienić ten rząd sługusów i agebtów na nasz polski i wtedy mozna zmieniać na leprze.

Ale aby to zrobić trzeba się zjednoczyć i przekonać ludzi do pomocy w tej walce bo będą potrzebni ,nasza siła w ilości.

@nikander

Nie ma co się gubić, to różne bratnie inicjatywy które spina NE

@archeo

Bóg Zapłać

@Andre Cholet

popieram,trzeba to wszystko robić.

manifestować z partiotycznymi hasłami ,hasłami pokazującymi przekręty władzy aby cała Polska widziała że jesteśmy ,żeby inni do nas się przyłaczali,szczególnie ci zrezygnowani i leniwi.

Każde święto powinno do tego być wykorzytane w róznych miastach jednocześnie, to łączy ludzi a o to nam chodzi aby się najpierw połaczyć i działąć az do przejęcia władzy z rąk pachołków UE i Rosji.

Komentarz usunięty administracyjnie

@oskar20

Nie maszeruj z tymi ktorzy niszcza Polske

To PO tez ma swój marsz? Nie wiedziałem. A to sie narobiło...

@radosław

"To PO tez ma swój marsz? Nie wiedziałem. A to sie narobiło..."

Pójdą w Marszu POdległości do Ossowa, z Tuskiem, Komorowskim i Sikorskim na czele! :)))

Pozdrawiam

@1normalnyczlowiek

:);)

12 grudnia 2011 - WIECZORNICA

Zapraszamy na Wieczornicę 2011

http://13grudnia.org.pl/

http://13grudnia.org.pl/system/files/strona1b.jpg

http://13grudnia.org.pl/system/files/strona_drugab.jpg

W 30 ROCZNICĘ WPROWADZENIA W POLSCE

STANU WOJENNEGO

Stowarzyszenie „13 grudnia”

NSZZ „Solidarność” Region Mazowsze

Muzeum Powstania Warszawskiego

Proboszcz Parafii Św. Andrzeja Boboli Patrona Polski

Partner:

Instytut Pamięci Narodowej

Z A P R A S Z A J Ą

na wieczornicę

w hołdzie ofiarom stanu wojennego

Requiem dla Niepokonanych

Gośćmi Honorowymi będą:

ks. Kardynał Józef Glemp Prymas Polski senior

Premier RP Jan Olszewski

oraz prof. Jan Żaryn

12 grudnia 2011 (poniedziałek), godz. 18:45

Sanktuarium Narodowe

Parafii Św. Andrzeja Boboli Patrona Polski

Warszawa, ul. Rakowiecka 61

P R O G R A M

18:45 Koncert Międzyuczelnianego Chóru Akademickiego PRO PACE

pod dyrekcją Sławomira Leszczyńskiego.

19:00 Msza Święta celebrowana przez ks. Kardynała Józefa Glempa

(oprawa muzyczna w wykonaniu Międzyuczelnianego Chóru Akademickiego

PRO PACE pod dyrekcją Sławomira Leszczyńskiego)

20:00 Koncert okolicznościowy, w którym wystąpią:

Leszek Czajkowski

Trio Chojnowskie

Paweł Piekarczyk

Marcin Wolski

• Prezentacja albumu Gruzja nieznana. Wspólne losy Gruzinów i Polaków.

(Będzie możliwość promocyjnego zakupu albumu oraz CD).

• Od 9 grudnia w podziemiach Parafii św. Andrzeja Boboli można będzie

oglądać wystawę Za chleb i wolność. Lata 1978-1981.

@Marky

Łoł, mocne, ale co to znaczy?: "Precz z muchnikowsko-komnunopolszwicka cenzura."

@carcajou

No jasne!!!

@carcajou

"@Halszka

Przekazałem Tomkowi Sokolewiczowi - niech wyjaśniają i decydują.

carcajou 01.12.2011 22:06:28"

Dziękuję.

Przestroga

Drodzy Patrioci,

Ostatnie wydarzenia w Polsce, których swoistą kulminacją jest berlińskie tournee jednego z „ministrów” i jego wiernopoddańcza mowa, przywodząca na myśl najgorsze wspomnienia Targowicy, są bezpośrednim następstwem operacji „wybory”, którą autorzy „paktu okrągłego stołu” przeprowadzili wspólnymi siłami władzoopozycji. Chciałoby się mieć nadzieję, że ten kolejny milowy krok na drodze do zniewolenia Polski otworzy oczy wszystkim jej prawdziwym Synom, ale widząc, jak bardzo są oni podatni na „formatowanie własnych reakcji”, obawiam się, że i to może być za mało, aby korzystając jeszcze z ostatków swobody, uznali bezwzględną konieczność własnego udziału w skoordynowanych działaniach ratowniczych.

Coś jest bowiem zaklętego i przeklętego zarazem, w tym bezwolnym chocholim tańcu, w tych dętych oburzeniach, w tych niekończących się protestach … i w tych ostatnio marszach. Kto bowiem o zdrowych zmysłach, patrząc jak mordują mu Matkę, zamiast stanąć w jej obronie, wystawia stolik i zbiera podpisy lub ubiera buty, by dreptać w pochodzie? Kto nam tę Narodową Świadomość na węzeł gordyjski zawiązał i chowa go pod coraz to nowymi konferencjami i bałamutną paplaniną, aby tym trudniej rozwiązać go można? Kto nas do głupoty zmusza i za mądrość największe idiotyzmy wpaja?

Ci sami!!! Z każdej strony oni!!! Zanim przeprowadzą akcję, co serca Polaków poruszy i zgrozą napełni do granic, przygotowują reakcję – podsycają tłumy i kreują „swoich” liderów sprzeciwu. To makabryczna sztafeta pokoleń, w której na rzeź wiedziony Naród, coraz to nowych dostaje strażników, za każdym razem jednak, z początku pławiony nadzieją, że wyzwoliciele w końcu go prowadzą i wolności nareszcie doświadczy.

Dla reżyserów „paktu okrągłego stołu” jasnym stał się fakt, iż zaprojektowana tam formuła władzoopozycji właśnie się wypaliła. Działania koncesjonowanego „oporu”, którego naczelnym zadaniem było zabezpieczanie segmentu władzy i grabieży, stały się czytelne nawet dla niezbyt wyrobionych politycznie tubylców. Pomysł, aby w coraz bardziej nabrzmiewającej sytuacji, legitymizować wynik tzw. „wyborów” za pomocą zmontowanego przez „jedyną partię opozycyjną” Biura Ochrony Wyborów i armii mężów zaufania, obnażył perfidię i cynizm koncepcji rozstroju Państwa Polaków. To już dalej ujechać nie zdoła.

Trzeba więc montować rozwiązania nowe, aby przypadkiem ta zabójcza dla ohydy a kiełkująca nad Wisłą, Idea Wolności, spod kontroli się nie wymsknęła i „nie zatruła” narodów ościennych, co do swobody podobnie wzdychają. I montownie pracują pełną parą, nie przejmując się rutyną, bo kto powiedział, że na platformę mogła ewakuować się tylko skompromitowana władza-, jak widać, że może również skompromitowana -opozycja.

O tak!!! Smutne to i śmiertelnie niebezpieczne; obliczone na uciemiężenie następnych pokoleń i państwowy niebyt. Można odnieść wrażenie, że Wielka i Niezwyciężona Polska wydana została w arendę druciarzy i handlarzy szmat, i do ich poziomu Majestat Jej ma być sprowadzony. Lichwa im religią a cnotą zaprzaństwo.

Patrzeć jednak trzeba zawsze przyczyny, nie skutku. Jeżeli więc nowa ściele się nam Targowica, to początek jej w obecnym sejmie i senacie, a poprzez rząd, sprawą tego, kto nim dyryguje. Stąd, gdy po wyskoku takim nie zostanie odwołany rząd, obie izby powinny się rozwiązać. Gdy zaś braknie tam mężów, aby to uczynić, każdy poseł i senator, ostatki choćby honoru posiadając, winien złożyć mandat na znak protestu i, aby nic wspólnego z tą robotą przeciw Narodowi nie mieć. Lepsze to niż do końca życia hańbą się okrywać i w testamencie potomnym zostawić.

Jeżeli zaś zgoła nic się takiego nie stanie, pomimo grzechów, których o pomstę niebo trzeba monitować, to miejcie chociaż Polacy kochani w końcu pewność, co do kondycji moralnej i patriotyzmu zgromadzonych tam person i już nigdy nie popełniajcie błędów owych wybierania – cokolwiek by się stało i w jakiekolwiek piórka stroić się gotowi.

Podobnie jednak, jak „okrągły stół” miał swoje odwody zabezpieczające, swoje najbardziej radykalne i „walczące” z nim organizacje i partie, tak i obecny projekt główny, ma naszykowane projekty zapasowe i uzupełniające. Jednym z nich zdaje się być próba zebrania polskich patriotów w kolejne w historii „stronnictwo stańczyków” i wepchnięcia ich pod berło błaznów przewodników, by zamiast się organizować i w potęgę narodową wiązać, chodzili po ulicach jak stada baranów.

Polacy, to nie droga do Wolnej Ojczyzny, lecz przyszłe kibitki większej Jej niewoli!!!

Marek Delimat

Komentarz usunięty administracyjnie

@ carcajou

RE: Wkrótce zaś rusza nowy projekt NE Wirtualny Parlament - będziemy tam wykuwać NOWĄ POLSKĘ...

--- Czy w tym "Wirtualnym Parlamencie" bedzie panowala cenzura wypowiedzi? Jesli tak, to kto bedzie sie nia paral? Czy np. ty? Pytam, bo tak sprawnie wykluczyles mnie ze swego bloga.

RE: Moja propozycja nazwy akcji - skoro ww. jest nazwą roboczą POWIEDZ KOMUNIE Grafik mógłby z tego zrobić znaczek okrągły i byśmy mieli coś co nas wyróżnia.

Ja natomiast mam propozycje znaczka z napisem: "POWIEDZ NIE CENZURZE."

Nosilbys go?

A propos komuny, ktorej wydajesz sie nie lubic. Najbardziej destrukcyjna dzialalnoscia komunistow bylo pozbawianie innych wolnosci wypowiedzi. Ten brak wolnosci wypowiedzi byl kompletnie destrukcyjny dla Polski, jej rozwoju, w tym dla polskiej kultury i gospodarki.

:)

@Marky

Dlaczego mnie pytasz? Dlaczego oczekujesz ode mnie odpowiedzi? Czy nie wyraziłem jasno swojego stosunku do twoich męceń? Czemu męcisz? Jak możesz żyć z tym męceniem? Wstajesz rano idziesz do WC i co widzisz? Czemu to w ogóle piszę? Ile pies ma nóg?

@carcajou

Pytam, bo chce zrozumiec co konkretnie masz na mysli w swoich publicznych wypowiedziach, jakie sa twoje prawdziwe intencje i motywy. Wydaje mi sie, ze takie dociekliwe pytanie jest korzystne dla spoleczenstwa. Nie mam nic przeciwko zadawaniu mnie samemu jakichkolwiek pytan, przez kogokolwiek, wlaczajac ciebie.

Z twoich wpisow wynika, ze gdzies latasz, cos z wielkim zapalem organizujesz - jak rozumiem, w twoim zamysle dla dobra Polski - krytykujesz "komune", przedstawiasz sie jako dobry Polak i patriota, wolnosciowiec - a jednoczesnie cenzurujesz czyjes wypowiedzi. Czy nie widzisz w tym twoim nastawieniu sprzecznosci i falszu? Czy w istocie nie zachowujesz sie jak komunisci, ktorych tak bardzo wydajesz sie nie lubic?

Wiec twierdzisz, ze gdzies wyraziles jasno twoj stosunek do moich rzekomych "mecen"? Konkretnie gdzie? Co konkretnie rozumiesz przez te "mecenia"? Co konkretnie rozumiesz przez wyrazenie "macic"?

Czy nie odpowiadasz rzeczowo na moje pytania, np. czy nosilbys znaczek z napisem "POWIEDZ NIE CENZURZE", a zamiast tego odpowiadasz gniewnie, irracjonalnie, wulgarnie dlatego, ze nie masz czystego sumienia?

@Halszka

@Halszka

RE: co to znaczy?: "Precz z muchnikowsko-komnunopolszwicka cenzura."

To znaczy precz probami muchnika i polszewikow (oraz ich sprzymierzencow) pozbawiania wielu Polakow prawa do wolnosci wypowiedzi. Przyklady tych prob: procesy za wypowiedzi, najazd sluzb specjalnych na mieszkanie czlowieka, ktory prowadzil satyryczna strone internetowa poswiecona "prezydentowi", sankcje przeciwko kibicom za negatywne wypowiedzi o "premierze" i Szechterze.

A teraz ja mam pytanie: czy jestes przeciwna wiadomej manifestacji pod domem jaruzela? Jesli tak, to dlaczego?

Co znaczy slowko "Łoł"?

:)

POLSKOSC WEDLUG NIKANDERA

@ nikander

Wiec twierdzisz, ze "polskosc" to "pacyfikacja [twojej] wsi przez policje granatowa z Lwowa w 1937-roku" (sic)?

Inaczej mowiac, twoja definicja slowa "polskosc" to "pacyfikacja mojej wsi przez policję granatową ze Lwowa w 1937-roku", a nie "zespól cech polskich, polski charakter czegos; przynaleznosc do narodu polskiego" (Slownik Jezyka Polskiego PWN)?

Ojej, interesujace wydajesz sie posiadac prywatne definicje, interesujacy osobisty slownik jezyka polskiego.

A jaka w tym slowniku jest definicja np. slowa "ukrainskosc"?

A jaka slowa "polonofob"?

Pocałujta

w d.pę wójta ! Ot i mój pomysł na uczczenie rocznicy.

każdy niech da coś od siebie

jako uczestnik marszu niepodległości bardzo dziękuję organizatorom za niepowtarzalne przeżycia a skoro nie mogę uczestniczyć w obchodach 13 grudnia wpłaciłem 50 zł na fundusz obchodów święta

@ŁŁ

A Artur Zawisza już z NE nie idzie?

Widziałem go przed chwilą na konferencji prasowej z JK - bardzo chwalił PIS i JK!!!

Czyżby zmiana frontu? Co jest?

marsz unijny

PiSowski marsz wspomnień o zdradzie ojczyzny jakim było podpisanie zagłosowanie nad Traktatem Lizbońskim. Będą maszerowali zdrajcy Ojczyzny, czyli jedna z partii która głosowała ZA. Tu wspominamy o stanie wojennym a Kaczyński po cichu zaciera łapki że udało mu się oddać Polskę Unii. Kaczyński jest takim samym parszywym zdrajcą jak Jaruzelski i trzeba mu powiedzieć WON!

@ŁŁ

Czyżby Artur Zawisza ograł NE??, zdradził? czy stwierdził że NE i środowisko wokół nie jest dla niego?

http://www.youtube.com/watch?v=uIjLaf2SHZQ&feature=uploademail

od 4:32 Zawisza mówi!!!!